Archiwum kategorii: Recenzje

Anna Kaniecka Mazurek: Recenzja książki

Gibraltar okładkaKazimierz Robak: Gibraltar: Cieśnina – Skała – Państwo
Wydawnictwo WKR 2015, wydanie I, Tampa Fl, 2015, ss. 112

Słupy Heraklesa, czyli terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii

Książka Kazimierza Robaka pt. Gibraltar: Cieśnina-Skała-Państwo wymyka się jednoznacznym określeniom gatunkowym, ale z pewnością każdy zainteresowany tym zakątkiem świata powinien po nią sięgnąć. Autor wnikliwie prześledził w niej dzieje Gibraltaru na przestrzeni wieków, a trzeba przyznać, Gibraltar od najdawniejszych czasów rozbudzał emocje. Starożytni traktowali go jako symboliczny koniec świata, a współcześni jako ostatnią kość niezgody w postkolonialnej Europie. Wielka Brytania po dziś dzień, powołując się niezmiennie na Traktat z Utrechtu podpisany w 1713 roku (sic!), chce władać tym maleńkim terytorium (6,5km2 powierzchni i 12 kilometrów linii brzegowej) i królowa Elżbieta II figuruje na gibraltarskich funtach.

Kazimierz Robak przytacza w swojej książce wiele ciekawostek i smaczków. Między innymi, że to właśnie stamtąd wyruszył w ostatni lot polski premier i naczelny wódz, generał Władysław Sikorski w lipcu 1943 roku (zginął w dotąd niewyjaśnionych okolicznościach 16 sekund po starcie), że to tam, wiosną 1969 roku, wzięli ślub John Lennon z zespołu „The Beatles” i japońska artystka Yoko Ono. Publikacja naszego kolegi-żeglarza, wykładającego na uniwersytecie w Tampie na Florydzie, wydaje się być ciekawą propozycją dla wszystkich zainteresowanych historią strategicznych miejsc, bo Cieśnina Gibraltarska oddzielająca Europę i Afrykę niewątpliwie do takich miejsc należy. Natomiast trudno ją, moim zdaniem, adresować jakoś szczególnie do żeglarzy, zwłaszcza bez zacięcia filologicznego, czy historycznego – wiadomości czysto nawigacyjnych w tej książce praktycznie nie znajdziemy. Jest natomiast bogata dokumentacja kronikarsko przedstawionych dziejów miejsca, ze znakomicie uchwyconym genius loci (duchem miejsca): zarówno w ujęciu literacko-mitologicznym, jak i polityczno-historycznym, drobiazgowo opatrzona bibliograficznymi przypisami uwiarygadniającymi przedstawione treści.

Gibraltar wielokrotnie zmieniał włodarzy. Przechodził z rąk muzułmanów do chrześcijan, z rąk Hiszpanów do Brytyjczyków, czego symboliczną ilustracją może być zdjęcie wykonane w Gibraltarze przez naszego klubowego kolegę z JK AZS Szczecin, kpt. Wojtka Jacobsona, ukazujące Matkę Boską Patronkę Europy na tle widocznego z oddali minaretu na muzułmańskim meczecie. Myślę, że w dobie nasilonej migracji muzułmanów do Europy szczególnie wart uwagi jest rozdział zatytułowany „Najkrótsza historia początków Islamu i Al-Andalus”, w którym Kazimierz Robak przedstawia kalendarium dziejów trzeciej wielkiej religii księgi (obok Judaizmu i Chrześcijaństwa). Najkrócej mówiąc warto pamiętać, że wyznawcy Mahometa już na przełomie VII/VIII wieku n.e. władali Półwyspem Iberyjskim, zwanym wtedy przez nich Al-Andalus (zaś muzułmanie z Al-Andalus zwani byli przez chrześcijan Maurami) i pozostali niepokonani przez kolejne prawie siedem stuleci, aż do 1491 roku kiedy to katolicka królowa Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński podpisali z Muhammadem XII traktat w Grenadzie. Nota bene opiewany później przez naszego wieszcza narodowego, Adama Mickiewicza, w „Konradzie Wallenrodzie” w słynnych słowach „Już w gruzach leżą Maurów posady (…) bronią się jeszcze twierdze Grenady”.
Anna Kaniecka-Mazurek

_______________________________________________________________________________________________________
Anna Kaniecka-Mazurekabsolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Szczecińskim; drukowała w szczecińskim
                                                dwumiesięczniku kulturalnym „Pogranicza”; żegluje w Jacht Klubie AZS w Szczecinie.

______________________________________________________

F O T O

Patronka Europy z Gibraltaru, w tle minaret meczetu. Fot. W. Jacobson Patronka Europy z Gibraltaru, w tle minaret meczetu. Fot. W. Jacobson

Dwudziestopensówka z "Our Lady of Europe" na awersie. Dwudziestopensówka z „Our Lady of Europe” na awersie. Fot. K. Robak

Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą z 4. lipca 1943 roku. Fot. K. Robak Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą z 4. lipca 1943 roku. Fot. K. Robak

  Fot. K. Robak2015-10-02. Fot. K. Robak

Gibraltar, w tle Afryka. Fot. K. RobakGibraltar, w tle Afryka. Fot K. Robak

Gibraltar, widok na lotnisko. Fot. W. Jacobson Gibraltar, widok na lotnisko. Fot. W. Jacobson

Gibraltar od strony morza o zachodzie słońca. Fot. W. Jacobson Gibraltar od strony morza o zachodzie słońca. Fot. W. Jacobson

 

 

Piotr Achtabowski: Recenzja książki

a  Bogdan Sobiło: Międzynarodowe przepisy o zapobieganiu zderzeniom na morzu – poradnik dla żeglarzy i motorowodniaków.
Wydawnictwo KYMA, Kraków 2015, ss. 180.

Lektura tej książki zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie – nie łatwo przecież pisać o przepisach w sposób ciekawy, ale i rzeczowy. Początkowo myślałem, że będzie to zbiór „ciężkich” przepisów, zawiłych sytuacji itp, co spowoduje, że niechętnie bym sięgnął po tą książkę w księgarni. Na naszym rynku wydawniczym jest niewiele naprawdę wartościowych pozycji o tematyce żeglarskiej, myślę jednak, że ta wejdzie w skład tego zbioru. Omówienie zacznę od tego, co widać „gołym okiem”, czyli od okładki. Dobrze, że okładka zwraca uwagę, że jest to poradnik. Jednak kluczowa dla mnie informacja jest na tylnej stronie okładki, gdzie znajduje się zwięzły opis (bardzo dobrze napisany) tego, o czym jest ta książka.
W samym poradniku wyraźnie oznaczone są poszczególne części dotyczące samych przepisów oraz komentarze. To jeden z najbardziej przystępnych sposobów na przedstawienie czegoś, co wydaje się trudne. Problem jest tylko w tym, czy autorowi książki uda się to tak skomentować, że całość staje się przystępna. Jestem przekonany, że kapitanowi Sobile się to udało. Znalazłem tu sprawnie napisany tekst, ubarwiony zabawnymi anegdotami (zwłaszcza o dwóch kapitanach, którym Autor zawdzięcza pływanie po morzach). Przykłady wypadków (niestety również tych tragicznych) skłaniają do refleksji. Książka ma czytelne grafiki. Są one skromne, ale jak najbardziej czytelne i nie wymagam więcej. Nie ma ich za dużo, więc te które już są, są tymi niezbędnymi. Nie mam tu żadnych zastrzeżeń. Układ świateł na końcu książki jest bardzo przydatny. Książka nie jest też „przegadana”. Jest tu zasadnicza i zarazem niezbędna wiedza, którą trzeba mieć, by móc bezpiecznie prowadzić jacht. Podział na rozdziały jest bardzo dobry. Najbardziej zaciekawiło mnie określenia pierwszeństwa bez używania pojęcia „hals prawy, hals lewy”. Trochę dziwnie mi się to odbierało, gdyż przyzwyczaiłem się i używam pojęcia, którym halsem płynie dany jacht. Jednak uzasadnienie Autora jest tutaj bardzo pomocne. Mam swoje własne sposoby na szybkie określenie, którym halsem płynie ten jacht, co to pędzi prosto na nas, ale zawsze nieźle się gimnastykowałem, by wytłumaczyć to swojej załodze. Myślę, że w następnym rejsie spróbuję metody opisanej przez Autora. Jest ona ciekawa i przede wszystkim jednoznaczna i jasna.
Reasumując: omawiana książka jest istotnym novum na polskim rynku publikacji dla żeglarzy. Sięgnąć po nią powinni nie tylko kandydaci na patenty jachtowego sternika morskiego i morskiego sternika motorowodnego, ale również kapitanowie jachtów i wszyscy, którzy bezpiecznie i świadomie chcą pływać po morzu.
Przy okazji zachęcam Autora, obdarzonego takim piórem i udatnie łączącego przyjemne z pożytecznym do napisania innych poradników dla żeglarzy i motorowodniaków.

                                                                                                                              Piotr Achtabowski

_________________________________________________________________________________________________________

PIotr Achtabowskiur. 1965r.; programista, jachtowy sternik morski, voditel brodice, RYA, SRC. Żegluje, najczęściej w Grecji, Chorwacji;, zainteresowania turystyką górską, podróżami motocyklem.

 

Bogdan Sobiło: Recenzja książki

PietusczakWalery Pietuszczak, Przez trzy oceany. Pierwsza wyprawa dookoła świat pod banderą niepodległej Ukrainy, tłum. N. Wojtyra, Oficyna Wydawnicza RYTM, Centrum Turystki Wodnej PTTK, Warszawa 2013, ss. 352

Każdy z nas o czymś marzy. Na ogół jednak te najskrytsze pragnienia nigdy nie zostają zrealizowane. Brakuje chęci, czasu, pieniędzy. A najczęściej silnej woli i konsekwencji. Niektórzy jednak spełniają marzenia i stają się szczęśliwi. Jednym z takich ludzi jest ukraiński żeglarz Walery Pietuszczak. Niemal całe życie spędził w Kijowie, z dala od morza. Żeglował po ukraińskich rzekach, zalewach i Morzu Czarnym. Nim wyruszył w rejs swego życia, tylko raz pływał po oceanie. Inżynier cybernetyk z zawodu, w nowej rzeczywistości postkomunistycznej założył firmę, dzięki której zebrał fundusze na kupno jachtu i rejs. Mały, bo 9 metrowy jachcik Lelitka (ukr. Błyskotka) stał się na cztery lata pływającym domem Walerego i jego żony. Chociaż według pierwotnego planu miała to być wyprawa samotnego żeglarza. Skromny jachcik nastręczał ciągłych problemów technicznych, szczególnie często psuł się silnik. Mimo tych i innych przeciwności Walery i jego „Załoga” (jak sam najczęściej pisze o żonie) nigdy nie pomyśleli o przerwaniu rejsu i powrocie do domu. O harcie ducha ukraińskiego żeglarza świadczy też i to, że nie dał się skusić ukraińskim emigrantom, którzy namawiali go do pozostania w Australii i urządzenia się tam. Odys miał swoją Itakę i nie posłuchał śpiewu syren, Walery miał dom w Kijowie, do którego pragnął wrócić.
Czytałem już wiele, bardzo wiele wspomnień z różnych rejsów, ale żadna relacja z wyprawy nie zachwyciła mnie tak jak ta. Z każdej stronicy przebija poczucie humoru autora, dystans do siebie i świata, sarkazm, a czasami ironia. Ani śladu pesymizmu, braku wiary w siebie i w powodzenie podjętego zamierzenia. Nie zmienia tej oceny pewna chropowatość przekładu, czasem mało precyzyjna terminologia fachowa. Tłumaczka wykonała swoją pracę zapewne najlepiej jak potrafiła, a że nie zna się na żeglarstwie… Cóż, niżej podpisanemu też zdarzało się tłumaczyć teksty, których nie rozumiał.
Los tej książki jest odbiciem losów i pozytywnej energii wielu ludzi. Wydanie polskie ukazało się dzięki staraniom doktora Marka Tarczyńskiego. Marka i jego żonę Iwonę poznałem w maju 2012 r. w czasie kursu żeglarskiego w Górkach Zachodnich. Jako że nieco dystansowali resztę kursantów wiekiem, niektórzy zadawali pytanie: Po co im patenty sterników? Jednak egzaminy Państwo Tarczyńscy przeszli pomyślnie. Nie minął kwartał, a w mailu Marek i Iwona opisali mi swój rejs. We dwoje (nie licząc psa) przepłynęli 26 stopową mieczową Antillą Zatokę Biskajską! Jak widać, nie tylko Ukraińcy potrafią realizować swoje marzenia.
Bierzmy przykład z Pietuszczaków i Tarczyńskich. Dlaczego nie warto się bać własnych marzeń – przeczytajcie książkę Walerego.

                                                                                                                                                                       Bogdan Sobiło

_______________________________________________________________________________________________________

Bogdan Sobiło – ur. 1967 r. w Wolinie. Studiował historię i filologię klasyczną na  Uniwersytecie Jagiellońskim. Kapitan jachtowy.  Mieszka w Krakowie.

Wojciech Lipoński: Recenzja książki

okladkaaChristopher (A.K.A. Krzysztof Konstanty) Vorbrich: Wspomnienia. 80 lat Sekcji Żeglarskiej Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu, Wydawnictwo Naukowe CONTACT, Poznań 2014, ss. 218

Wprowadzenie z okazji 80 lat tradycji żeglarstwa akademickiego
w Poznaniu oraz 80. rocznicy Sekcji Żeglarskiej Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu podsumowujące niespotykane osiągnięcia sportowe jachtowego kapitana żeglugi wielkiej Polskiego Związku Żeglarskiego Krzysztofa (A.K.A. Christopher) Konstanty Vorbrich .

Krzysztof (Christopher) Konstanty Vorbrich otrzymał na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pięć dyplomów akademickich, w tym stopień doktora fizyki ze specjalizacją astronomii oraz doktora anglistyki ze specjalizacją literaturoznawstwa. Ukończył on też trzy pełne studia magisterskie UAM, w tym w dziedzinie fizyki, astronomii oraz filologii angielskiej. Jest członkiem Sekcji Żeglarskiej Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu od roku 1963. Od roku 1962 uczestniczył w szkoleniu żeglarskim, organizowanym przez tę Sekcję.
K.K. Vorbrich dokonał w okresie od 1969 do 2011 roku serii akademickich rejsów żeglarskich pod banderką SŻ AZS w Poznaniu, które nie zostały dotychczas powtórzone w historii żeglarstwa w Europie Środkowej oraz Wschodniej.
W związku z powyższym, jako profesor zwyczajny Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu oraz Wydziału Anglistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, chciałbym przedstawić krótką historię pewnej dyscypliny żeglarstwa oraz osiągnięcia K.K. Vorbrich w tej dyscyplinie sportu.
W kategorii dyscypliny sportowej „długodystansowa samowystarczalna żegluga małą otwartopokładową łodzią żaglową po morzu”, Europa wydała dotychczas dwie załogi, które dokonały wyczynu o randze światowej. Myślę tu o rejsach po oceanie na żaglowej łodzi o szkielecie kadłuba pokrytym skórami. Łódź ta była rekonstrukcją historyczną. Rejsy odbyły się w latach 1976–1977 śladami wypraw mnichów irlandzkich pod wodzą Świętego Brendana przeprowadzonych podobno w latach ok. 545-551.
Druga załoga to Frank oraz Margaret Dye. Żeglowali oni w latach 70. po Morzu Północnym oraz innych morzach na 16-stopowej otwartopokładowej „dinghy” sportowo-turystycznej typu Wayfarer. W uznaniu zasług, ich jacht został umieszczony jako stała ekspozycja w muzeum w Greenwich pod Londynem
w Zjednoczonym Królestwie.
Do kategorii osiągnięć wyżej wymienionych załóg zaliczam sportowo-naukowe wyprawy żeglarskie Barbary Podejmy oraz Krzysztofa K. Vorbrich. Ich rejsy były organizowane pod auspicjami trzech instytutów naukowych UAM. Pod względem sportowym wyprawy te były jedyne w tej kategorii w Europie Środkowej i Wschodniej.
O ich sportowej unikatowości stanowią: rodzaj łodzi żaglowych, stopień trudności w realizacji zamierzeń oraz wymagane umiejętności żeglarskie. W ich rejsach można było czasami mylić się tylko raz. Moment żeglarskiej nieuwagi trwający ułamek sekundy prowadzić mógł do wywrotki jachtu o nieobliczalnych konsekwencjach na morzu. Do ich wywrotki nigdy nie doszło. Żeglarze przeżyli i to jest chyba największym wyznacznikiem ich sukcesu. Ich łodzie to 3,5- oraz 4,1-metrowej długości „dinghy” żaglowe. Żeglowali po Bałtyku (Zatoka Fińska oraz Morze Archipelagowe), Adriatyku (wybrzeże Dalmacji) oraz Morzu Czarnym (Rumunia i Bułgaria). Aby dostać się do tego ostatnio wymienionego morza, przeżeglowali Dunaj od Bratysławy do ujścia włączając Deltę oraz Limany. Żeglowali też po innych trudnych rzekach ówczesnej Czechosłowacji, NRD, Węgier, Jugosławii, itp. Do niebezpiecznych akwenów, które pokonali, należało też jezioro Balaton. Należy zwrócić uwagę na fakt, że powyżej wzmiankowana „dinghy” o długości 4,1 metra, to bardzo wywrotna, delikatna w sterowaniu, przeznaczona wyłącznie do regat klasa Enterprise zaprojektowana przez znanego konstruktora Jacka Holta. Wykonana została ze sklejki w stoczni w Ostródzie pod polską klasową nazwą „Koliber”. Truizmem jest stwierdzenie, że żadna z tych „dinghy” nie była skonstruowana z myślą o żeglowaniu po morzu. Ww. polscy żeglarze odbyli wyprawy w latach 1969, 70, 71, 72, 73, 74, 75 oraz 76. W realizacji wypraw napotkali poważny „opór” biurokratyczny i „dewizowy”. Jednocześnie K.K. Vorbrich wspomina, że oceniali oni atmosferę przygotowań do wypraw jako niesłychanie przyjazną ze strony patronujących instytutów naukowych UAM oraz innych instytucji. Wg K.K. Vorbrich atmosfera patronujących instytucji była bardzo wartościowa szkoleniowo oraz moralnie pomocna.
Poczynając od 1977 roku K.K. Vorbrich samotnie żeglował na Enterprise/„Koliber” pod banderką SŻ AZS Poznań oraz banderami Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej oraz Rzeczpospolitej Polskiej po Morzu Północnym w Zjednoczonym Królestwie. Rejsy te odbywały się wzdłuż wschodniego wybrzeża Anglii jak również na Humber Estuary oraz Thames Estuary w latach 1977, 78, 93 i 94. Ponadto na wyżej wzmiankowanej „dinghy” Wayfarer K.K. Vorbrich w latach 1978, oraz 2004, 2005 i 2006 żeglował pod banderką SŻ AZS Poznań oraz banderą Zjednoczonego Królestwa po akwenach przyległych do Kanału Angielskiego. Akweny te to Chichester Harbour oraz Plymouth Sound. Ten pierwszy akwen jest po Sydney Harbour w Australii prawdopodobnie jedną z największych w Commonwealth naturalną zatoką. W Plymouth Sound Cook rozpoczynał swoje trzy wyprawy wokółziemskie. O tej ostatniej sprawie napiszę poniżej.
K.K. Vorbrich pisze, że na swoich trasach on oraz Barbara Podejma przetrwali na Adriatyku szkwały wiatru Bora tak gwałtowne, że narastały w ciągu kilku sekund od zupełnej ciszy do maksimum występującego dla Bory.
Na Bałtyku spotkali silne szkwaliste wiatry.
Na Morzu Czarnym zostali zmuszeni przez straż graniczną do przejścia przez groźną falę przyboju i do wysztrandowania. Przy innej okazji przejście przez przybój przy plaży na Morzu Czarnym skończyło się złamaniem płetwy sterowej oraz poważnym nadwerężeniem jarzma steru Enterprise/„Koliber”.
K.K. Vorbrich stwierdza z kolei, że na Humber Estuary napotkał w swojej żegludze wysoką załamującą się falę wytworzoną przez sztormowy wiatr wiejący przeciwko prądowi pływowemu o prędkości 9 węzłów.
K.K. Vorbrich mówi, że w innych swoich rejsach na Thames Estuary przeżeglował przez obszary z krótką załamującą się falą występującą nad płyciznami przy silnym wietrze wiejącym przeciwko silnemu prądowi pływowemu. Opowiada, że nie mniej trudne było dla niego samotne żeglowanie w górę rzeki Tamizy. Konieczne było wtedy pokonanie licznych śluz i mostów na łodzi, na której samotne kładzenie masztu nie było możliwe ze względów konstrukcyjnych. Dalej pisze, że w żegludze w górę Humber Estuary, by dalej dopłynąć do Ouse River i do dawnej stolicy Wikingów York, napotkał liczne pełnomorskie statki. Ich przejście rzeką powodowało nagłe opadnięcie wody o kilka metrów. K.K. Vorbrich przetrwał to zjawisko, dobijając swoją „dinghy” do pali cumowniczych i trzymając się ich rękoma do czasu uspokojenia się wody w rzece.
Jest jeszcze jeden aspekt – naukowy – żeglugi K.K. Vorbrich, który moim zdaniem należy szczególnie podkreślić. Jest to konsekwentna, bo prowadzona nieprzerwanie w latach od 1977 do 2011 żegluga K.K. Vorbrich na jachtach sportowych szlakiem wypraw wokółziemskich Jamesa Cooka oraz uczonych ojca
i syna Forsterów towarzyszących Cookowi w Drugiej Wyprawie. Urodzili się oni koło Gdańska. K.K. Vorbrich mówi, że ma wiele powodów, aby interesować się wyprawami Cooka. Jego wuj był rodowitym Kanadyjczykiem z Montrealu. K.K. Vorbrich opowiada, że w jego kanadyjskiej Rodzinie bardzo żywe są dotychczas tradycje tzw. Wojny Siedmioletniej. W tej wojnie brał udział Cook. K.K. Vorbrich opowiada też, że inny jego przodek był członkiem sił kolonialnych w Nowej Gwinei oraz na archipelagu Bismarcka. Pisze, że w związku z tym od najwcześniejszych lat dzieciństwa stykał się w swojej rodzinie z tradycjami Azji Południowo-Wschodniej oraz Zachodniego Pacyfiku.
Wreszcie K.K. Vorbrich pisze, że zafascynował się od lat 70. żeglugą Anglików wzdłuż wschodniego wybrzeża Anglii. Było ono kolebką umiejętności żeglarskich Jamesa Cooka.
K.K. Vorbrich przytacza również argument, że od 1974 roku do chwili obecnej jest związany naukowo oraz zawodowo z Wyższą Szkołą Morską (obecnie Akademią) w Gdyni.
Bazując na tych zainteresowaniach, intensywnej pracy naukowej oraz wyżej wspomnianych rejsach jachtami żaglowymi tropem Cooka i Forsterów, K.K. Vorbrich obronił w Instytucie Filologii Angielskiej (IFA) UAM pracę magisterską z tematyki historii percepcji nauki Kopernika w Anglii. W IFA obronił też drugi doktorat z zagadnień związanych z pamiętnikami Cooka oraz Forsterów z Drugiej Wyprawy Wokółziemskiej. Na temat tych zagadnień wydał drukiem w j. angielskim szereg artykułów naukowych oraz cztery książki. Poniżej pozwolę sobie zacytować fragmenty mojej recenzji dotyczącej jednej z ww. książek:

„Książka doktora Krzysztofa K. Vorbrich poświęcona udziałowi dwu /…/ obywateli polskich, szkockiego pochodzenia w drugiej wyprawie Cooka, jest dziełem niezwykłym. Ukazuje /…/ gruntownie zapomniane relacje polsko-brytyjskie i to w punkcie dla kultury brytyjskiej wręcz newralgicznym /…/. James Cook jest jednym z narodowych bohaterów Wielkiej Brytanii, i to bohaterów ukazywanych w jednoznacznym, wręcz bezkrytycznym kontekście. Jednak, po wyprawie Johann i George Forsterowie /…/ pozostawili po sobie wspomnienia i opracowania dalekie od podobnej jednoznaczności w ocenie Cooka. /…/ Dopiero ostatnio relacje Forsterów uzyskują na uznaniu, jako forma obiektywizacji dotychczasowej wiedzy. Na tym tle książka doktora K. Vorbrich, włączająca się w nurt rewizji dotychczasowych poglądów na II wyprawę Cooka, stanowi ważną korektę historyczną i geograficzną zarazem. Autor jest przez swoje wykształcenie i własną działalność szczególnie upoważniony do takiej korekty. Jest posiadaczem dwu doktoratów: pierwszy z fizyki ze specjalizacją z astronomii /…/ drugi z anglistyki, upoważniający go do profesjonalnego zabierania głosu w sprawach piśmiennictwa dotyczącego Wielkiej Brytanii. Jest ponadto jachtowym kapitanem żeglugi wielkiej /…/ W toku pisania pracy odbył zresztą rejsy jachtem i podróże na lądzie pokrywające się w dużej mierze z trzema wyprawami Cooka dokoła świata /…/ Nie mam najmniejszych wątpliwości, że biorąc do ręki pracę K. Vorbrich mamy do czynienia z dziełem wyjątkowym pod każdym względem. Przyczyni się do zwiększenia naszej wiedzy o stosunkach polsko-brytyjskich w dziedzinie kultury morskiej /…/ Praca jest wreszcie, jak pisałem wyżej, ważną korektą jednego
z ważniejszych epizodów historii żeglarstwa oceanicznego”.

Powrócę do zagadnienia żeglugi K.K Vorbrich śladami Cooka i Forsterów. Pod banderami SŻ AZS Poznań oraz pod banderami narodowymi Zjednoczonego Królestwa, Australii, Nowej Zelandii, oraz Singapore, K.K. Vorbrich żeglował po trasach Cooka na wodach okalających Zjednoczone Królestwo, jak też po południowych i wschodnich wodach Tasmanii, wschodnich wodach Australii oraz po wschodnich wodach Nowej Zelandii. W tym ostatnim kraju odwiedził też od strony wody Steward Island/Rakiura, którą Cook mylnie połączył z wyspą położoną bardziej na północ, zwaną obecnie South Island. Żeglował tam głównie na oceanicznych jachtach kilowych, jak również na „dinghy” Enterprise (wspomnianej wyżej), na tzw. Thames Barge oraz na katamaranie. Oprócz tego K.K Vorbrich prowadził jachty oceaniczne pod banderą PRL oraz RP na wodach okalających Zjednoczone Królestwo. Rejsy te odbyły się w latach 1988, 1990 oraz 1998 i wiodły trasą trzech wypraw Cooka w ich brytyjskich częściach.

Na koniec, z okazji 80 rocznicy pragnę złożyć Sekcji Żeglarskiej Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu życzenia dalszych sukcesów sportowych oraz szkoleniowych.

                                                                                                                         Poznań, 30 kwietnia 2014 roku

                                                                                                                         prof. zw. dr hab. Wojciech Lipoński

 

Zuzanna Jakubowska: Recenzja książki

okladkaaChristopher (A.K.A. Krzysztof Konstanty) Vorbrich, Wspomnienia. 80 lat Sekcji Żeglarskiej Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu, Wydawnictwo Naukowe CONTACT, Poznań 2014, ss. 218

Przedstawiony mi do recenzji tom wspomnień, którego autorem i redaktorem jest Christopher (A.K.A. Krzysztof Konstanty) Vorbrich, podzielony jest na trzy odrębne części. Na pierwszą składają się teksty pięciu autorów. Dwa z nich to wprowadzenie W. Lipońskiego oraz wspomnienia A. Serafinowskiej, pozostałe trzy natomiast są przedrukami tekstów związanych z minionymi rocznicami AZS w Poznaniu (W. Głowacki, E. Szałek, T. Szponder.). Drugą, zasadniczą część książki stanowią wspomnienia autora, trzecią zaś – o wyraźnym walorze historyczno-poznawczym – przedruki artykułów na temat wypraw żeglarskich, jakie organizował Ch. Vorbrich w latach 70. i w pierwszych latach XXI wieku. Całości dopełnia imponujący wykaz literatury przedmiotu.
Kartkując wspomnieniową część książki, ma się wrażenie, iż jest to mozaika złożona z mnóstwa pomniejszych podrozdziałów, nieraz zaledwie kilkuzdaniowych. To powierzchniowe rozczłonkowanie stanowi jednak odzwierciedlenie wielowątkowego życia autora. Ch. Vorbrich to astronom i doktor fizyki kosmicznej, ale także doktor anglistyki, a nadto jachtowy kapitan żeglugi wielkiej. Zajmuje się tak nawigacją satelitarną, jak i badaniem twórczości naukowo-literackiej Johanna Reinholda oraz George’a Forsterów. W ich ślady podąża na pokładach jachtów, żeglując wyczynowo po wodach coraz odleglejszych akwenów. Pozornie rozbity na najdrobniejsze motywy obraz układa się w spójną całość. Kolejne dziedziny zainteresowań wynikają z siebie nawzajem: taniec i kulturystyka pomagają utrzymać formę żeglarską; narciarstwo uczy orientacji bez kompasu; przodek działający w służbie kolonialnej na Archipelagu Bismarcka nieopodal Australii kieruje uwagę autora w tamten rejon świata, po czym praca na uniwersytecie w Singapurze otwiera mu drogę do wypraw po wodach Australazji; rodzina w Montrealu (Kanada francuska) jest inspiracją do zainteresowania się wojną siedmioletnią i Jamesem Cookiem, a potem do organizowania rejsów jego tropem…
Kolejnym walorem publikacji jest jej różnorodność. Poruszające wątki osobiste przeplecione są z historią odwiedzanych miejsc, a także z technicznymi odniesieniami do żeglarstwa, lotnictwa i innych sportów. Widzimy zatem małego chłopca, który z dumą pokazuje rodzinie własny model rakiety o napędzie fotonowym; po kilku latach z rozpaczą opuszcza na zawsze gruzy rodzinnego Wrocławia/Breslau. Potem na kartach książki pojawia się młody człowiek, który rezygnuje z kariery lotniczej, by poświęcić się żeglarstwu („Studia, potem praca, przygotowania do rejsów i treningi tańca zabierały wszystkie wolne chwile. Szybownictwo, wymarzone od wczesnego dzieciństwa, zeszło na drugi plan i tam pozostaje do dziś [s. 75]”.). Wreszcie poznajemy dojrzałego naukowca, który współpracuje z ośrodkami w Niemczech, Singapurze, Wielkiej Brytanii, korzystając z każdej okazji, by pogłębić swe umiejętności w każdej z uprawianych dziedzin:

Zainicjowałem też w 1991 r. współpracę na polu satelitarnej nawigacji lotniczej z Instytutem Kontroli Lotów na Uniwersytecie Braunschweig w Niemczech [gdzie] miałem możliwość korzystania z bogatych zbiorów starodruków w bibliotekach w Niemczech. […] [D]ało mi to możliwość napisania trzeciej pracy magisterskiej – z filologii angielskiej na temat recepcji teorii Kopernika we współczesnej mu Anglii. Tematy te zawierają oczywisty wątek nawigacyjny [s. 120].

Książka posiada także aspekt pedagogiczny. Ch. Vorbrich nie tylko opowiada o odbytych kursach i wyprawach czy przeżytych przygodach, ale stara się uzmysłowić czytelnikowi, na czym polega etyka żeglarska, albo ostrzec „niedzielnych żeglarzy”, jak wiele niebezpieczeństw czyha na wodzie na osoby nieprzygotowane. Autor nie popada jednak bynajmniej w ton moralizatorski. Przeciwnie, okazuje się człowiekiem dowcipnym i pełnym fantazji („W 2013 roku mijała 50. rocznica uzyskania przeze mnie w Sekcji Żeglarskiej AZS w Poznaniu stopnia żeglarza jachtowego […] oraz 51. rocznica szlifowania i malowania jachtów w Sekcji. Postanowiłem uczcić tę rocznicę jak zwykle, szlifując i malując jacht flagowy AZS, s/y Joseph Conrad [s. 93].”). Do swoich jachtów i wypraw Ch. Vorbrich ma stosunek głęboko osobisty. Szczególnie barwnym wątkiem, jaki przewija się przez całe wspomnienia i opisany jest w części zamieszczonych artykułów, są tzw. MewoRejsy:

„MewoRejs” musi odbywać się całkowicie poza granicami Polski, ponadto musi mieć charakter oryginalnego i trudnego dla mnie przedsięwzięcia organizacyjnego i żeglugowego. […] Żeglowanie w czasie większości „MewoRejsów” odbywało się na łodziach mieczowych, wymagało maksymalnego napięcia uwagi i odbywało się z bardzo dużą dozą ryzyka. Co najważniejsze „MewoRejsy” muszą tworzyć łańcuszek przyczynowo-skutkowy.

Analizowana publikacja nie jest zwykłym, okolicznościowym tomem wspomnień. Po pierwsze, mimo wyraźnie żeglarskiego kontekstu, jego prosty, elegancki język i styl są na wskroś humanistyczne. Po drugie, ta książka czegoś uczy. Uczy tak holistycznego podejścia do różnych dziedzin wiedzy, nauki i działalności sportowej, że określenie „interdyscyplinarność” wydaje się tu pojęciem utworzonym sztucznie i zbyt słabym. Uczy także, w jaki sposób można twardo i rozważnie stąpać po ziemi, a zarazem nie sprzeniewierzać się własnym marzeniom.

                                                                                                                      Zuzanna Jakubowska

______________________________________________________________________________________________________

Zuzanna Jakubowskaur. 1975r.; absolwentka lingwistyki stosowanej oraz iberystyki, dr hab. nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Pracuje w Instytucie Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Jest tłumaczem z kilku języków oraz redaktorem książek, a z zamiłowania fotografem.

______________________________________________________________________

FOTO

ZZ L80 Tasmania234-popr

Tasman Peninsula, Stormy Bay; crossroads Southern Ocean/Pacific. Fot. K. K. Vorbrich

Foto K. K. Vorbrich z jego żeglugi s/y Zoe (bandera Australii) na przełomie 2001/2002: południowy cypel Tasmanii, w okolicy punktu rozdziału Oceanów Południowego oraz Pacyfiku.

 

Krzysztof K. Vorbrich: Recenzja książki

Forster okladkaZuzanna Jakubowska: Wciąż odkrywana. Wyspa Wielkanocna w nieznanym rękopisie Forsterów z XVIII wieku.

Wydawnictwo: Muzeum Historii Ruchu Ludowego i Instytut Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014

Rozbudowany tytuł niniejszej publikacji pasuje do tak nowatorskiej, wielowątkowej książki. Wskazuje na sedno badań, które autorka nie tylko klarownie przedstawiła, ale również poparła dowodami pierwszej klasy.
Cele, jakie przyświecają autorce, są niezmiernie trudne do realizacji, albowiem badania Zuzanny Jakubowskiej kwestionują powszechnie akceptowany dogmat, iż w przypadku Forsterów – pochodzących z Prus Królewskich, dodatkowych członków załogi Jamesa Cooka podczas jego drugiej wyprawy dookoła świata (1772–1775) – wszelkie możliwe pisma o jakiejkolwiek wartości literackiej i naukowej są znane i dokładnie przestudiowane, a zatem nie jest możliwe uzupełnienie dokumentacji z owej wyprawy o żaden nowy, cenny tekst.
Cele, jakie przyświecają badaniom autorki, są również dość delikatnej natury. Pretensje do spuścizny literackiej po Forsterach rości sobie bowiem sześć narodów i państw: Polska, Niemcy, Anglia, Szkocja, Francja, a wreszcie Litwa.
Niniejsza praca jest szczególnie ważna w odniesieniu do Polski i Litwy. Forsterowie żyli w czasach Cooka i Jerzego III, króla Wielkiej Brytanii i Irlandii, a także carycy Katarzyny oraz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego – władcy Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Monarchowie ci wywarli na podróżników przemożny wpływ.
Jak zostało powiedziane wyżej, Forsterowie urodzili się nieopodal Wolnego Miasta Gdańska, na terenie Prus Królewskich, należących do ówczesnej Korony Polskiej, która wchodziła w skład Unii Polsko-Litewskiej. Dawne kraje Unii po trosze o nich zapomniały. Praca Z. Jakubowskiej dąży do przywrócenia im należnego miejsca w panteonie dziedzictwa polsko-litewskiego.
Niniejsza publikacja zabiera także głos w sporze polityczno-literackim, towarzyszącym zakazowi, jakim brytyjska Admiralicja objęła publikację dzienników Johanna Forstera, pisanych na pokładzie flagowego statku Cooka, Resolution.
Last but not least, praca Z. Jakubowskiej to również głos w dyskusji wokół rzekomej niemieckiej versus polskiej spuścizny kulturalnej po Forsterach. Ich dziedzictwo niemieckie i polskie to w zasadzie trzon niniejszej publikacji.
Dzięki swej twórczości literackiej w języku niemieckim, Forsterowie mają zapewnione miejsce w panteonie kultury niemieckiej (czy raczej pruskiej). Niemieccy czytelnicy szczególnie cenią George’a Forstera za przekład relacji z wyprawy Cooka – A Voyage…, w tłumaczeniu zatytułowanej Reise… – i za inne arcydzieło, mające charakter wspomnień z podróży w towarzystwie słynnego Humboldta.
Pomimo ograniczonych rozmiarów, praca Z. Jakubowskiej to szeroko zakrojone przedsięwzięcie naukowe. Przypisy są dość liczne, zazwyczaj słusznie, i ogólnie klarowne. Praca jest skomponowana ze szczególną dbałością o spójną formę graficzną. Reprodukcja oryginalnego rękopisu francuskiego nadaje publikacji charakter prawdziwie źródłowy. Transkrypcja ułatwia czytanie dokumentu i skomputeryzowane badania porównawcze z uwzględnieniem innych tekstów literackich autorstwa Fosterów. Książka zawiera także tłumaczenia oryginału na języki angielski i polski. Przekład wykonany został z należytą troską o szczegóły techniczne i o kulturową specyfikę wszystkich trzech języków. Tłumaczeniowa część książki powinna być traktowana jako niezwykle istotna z punktu widzenia badacza, nie zaś po prostu wprawka w sztuce przekładu.
Jeśli chodzi o tłumaczenie na język polski, Z. Jakubowska dostarcza polskim czytelnikom-niespecjalistom zupełnie nowego, wyjątkowo potężnego narzędzia: mogą oni teraz porównać trzy różne teksty źródłowe Forsterów o Wyspie Wielkanocnej, przełożone przez tę samą, niewiarygodnie kompetentną osobę. Warto bowiem przypomnieć, że Z. Jakubowska w jednej ze swoich wcześniejszych książek zamieściła już przekłady fragmentów Journals… Johanna Forstera i A Voyage… George’a Forstera, dotyczących Rapa Nui.
Dla każdego badacza, poważnie zainteresowanego wschodnimi rejonami Pacyfiku na południe od równika, dokonany przez Z. Jakubowską przekład angielski okazuje się jeszcze ważniejszy niż polski. Tłumaczenie angielskie może posłużyć do studiów porównawczych nad takimi pracami Forsterów, jak Journals…, A Voyage…, jej przekład Reise… oraz Observations…. Zważywszy, że każdy anglojęzyczny literaturoznawca, specjalizujący się w zagadnieniach Pacyfiku, powinien posiadać przynajmniej roboczą znajomość języków holenderskiego i niemieckiego, angielski przekład manuskryptu (wraz z dziełami niemieckimi i holenderskimi, przywoływanymi przez Z. Jakubowską w przypisach, ze wspomnianą Reise… oraz publikacjami wyszczególnionymi przez autorkę w bibliografii) umożliwi specjalistom w dziedzinie kultury i literatury obszaru Oceanu Spokojnego zestawienie doświadczeń Forsterów z doświadczeniami podróżników holenderskich. Czytelnicy francuskojęzyczni otrzymają z kolei możność porównania tekstu oryginału, drobiazgowo i skrupulatnie przetranskrybowanego przez Agatę Frankowską-Thuinet (z pomocą Zuzanny Jakubowskiej), ze źródłami autorstwa podróżników hiszpańskich i francuskich, którzy dotarli na Wyspę Wielkanocną odpowiednio w roku 1770 i 1786. Jak było wspomniane wyżej, w przypisach do swych przekładów autorka częstokroć powołuje się na publikacje w języku holenderskim i niemieckim; czytelnika zdumiewa jej kompetencja językowa w zakresie tak istotnym dla studiów nad historią eksploracji Pacyfiku, od Magellana do Cooka i dalej.
Przekłady zawierają również „Tabelę zgodności między językami Morza Południowego”, co może niesłychanie ułatwić życie potencjalnego badacza.
Szczególny nacisk należy położyć na kwestię dostępności i wiarygodności oryginalnych pism Forsterów, tj. rękopisów, zdeponowanych w Bibliotece Berlińskiej, w innych księgozbiorach, a także pozostających w rękach prywatnych.
Najbardziej znanymi opublikowanymi wspomnieniami Forsterów są: A Voyage…, tom napisany jakoby przez George’a Forstera, możliwe, że z pomocą ojca Johanna, oraz Observations…, opracowanie jakoby sporządzone przez Johanna Forstera. Specjaliści utrzymują, że rękopiśmienne Journals… Johanna były pierwotnym, jeśli nie jedynym źródłem faktów zawartych w obydwu wspomnianych pracach. Sytuacja jest jednak daleko bardziej skomplikowana, co wykazałem w opracowaniu z 2011 roku2 . Pozwolę sobie zacytować:

Dowiedziawszy się o śmierci George’a, wdowa po nim, Therese, która przechowywała jego rękopisy na tematy botaniczne, „przekazała je ludowi Francji”. Rękopisy te znajdują się obecnie w Bibliotece Historii Naturalnej w Paryżu.

…po śmierci Johanna wdowa po nim, Justyna, zdeponowała rękopis jego dzienników w Berlinie, gdzie obecnie są przechowywane. Trzeba jednak mieć na uwadze, że Justyna przekazała tamtejszej bibliotece również krótkie notatki naukowe Johanna, notesy antropologiczne i glosariusze, jakie prowadził podczas wyprawy.3

Wykazu rękopisów Johanna w muzeum berlińskim nie sporządzono jednakże z należytą skrupulatnością. Rękopis dzienników został odnaleziony przypadkiem pod koniec lat 70. lub we wczesnych latach 80., następnie drobiazgowo przepisany, aż wreszcie skomputeryzowany przez Michaela Edwarda Hoare i opublikowany w roku 1982.
Na koniec chciałbym poruszyć kwestię zagadnień politycznych czy też okołopolitycznych, obecnych w części analitycznej niniejszej książki. W mojej ocenie w przeprowadzonej przez Z. Jakubowską analizie kwestie te przejawiają się w trzech odmiennych wątkach, którym można przypisać odrębne kategorie. Za pierwszy można uznać spór między Forsterami a brytyjską Admiralicją oraz jego konsekwencje literackie i polityczne. Drugi to uwłaczający wpływ, jaki wywarli „biali” podróżnicy na ludność rdzenną Wyspy Wielkanocnej. Trzeci zaś problem zawiązany jest z „socjopolityczną” rolą „pomników” wzniesionych na omawianej wyspie.
Pozwolę sobie zacząć od sporu na linii Forsterowie – Admiralicja. Jego trafne zobrazowanie przez Z. Jakubowską sparafrazowałbym w sposób następujący: Na pokładzie HMS Resolution Johann

pisze dzienniki, pokładając w nich duże nadzieje. […] Tym niemniej […] niedługo po roku 1775 niektórzy z bardziej wpływowych torysów z brytyjskiej Admiralicji starają się – agresywnie, uporczywie i skutecznie – zablokować twórczość literacką Forsterów. […] W tym okresie głównymi powodami owej „serii […] intryg” zdają się być, między innymi, ambicja literacka Cooka, liberalne, anty-imperialne poglądy Johanna oraz pewne jego nieortodoksyjne teorie naukowe, jak również obraźliwy esej W. Walesa, Remarks…. […] Walka Johanna Forstera o prawo do wolności słowa i o prawo do opublikowania relacji z wyprawy Cooka pośrednio przyczyniła się do zapoczątkowania kariery literackiej George’a, który wydał A Voyage…4 .

Spór Forsterów z Admiralicją doprowadził pośrednio do ich powrotu do Europy, a w dalszej kolejności do napisania Mémoire, z na poły politycznych powodów, o których była już mowa. Jak zaznaczyłem, zgadzam się z eleganckim, wiarygodnym wyjaśnieniem tych kwestii, zaproponowanym przez Z. Jakubowską.
Zgadzam się również ze stwierdzeniem autorki, iż coraz liczniejsi są „naukowcy, którzy – w duchu rozważań postkolonialnych – dążą do rehabilitacji dawnych mieszkańców Wyspy Wielkanocnej oraz ich stylu życia, wskazując przy tym na czynnik zewnętrzny w postaci kontaktu z cywilizacją zachodnią, jako na przyczynę degradacji społecznej i środowiskowej Rapa Nui”. W moim rozumieniu siłowe zniewolenie mieszkańców Wyspy Wielkanocnej przyczyniło się do depopulacji i dekulturacji Rapa Nui, czego powodem był kontakt ze światem zewnętrznym. Innymi słowy – w XIX wieku łowcy niewolników napadli na wyspę. Życie jej rdzennych mieszkańców zostało zakłócone w takim stopniu, iż ich delikatna cywilizacja została poważnie zagrożona, wiedza o własnej przeszłości uległa niemal całkowitej zagładzie, a umiejętności przodków – zapomnieniu.
Na koniec Z. Jakubowska, z właściwą sobie przenikliwością badawczą, przeprowadza analizę porównawczą prac podróżników i zauważa, iż „w wielokrotnie wspominanych pismach Forsterów pojawiają się doniesienia, iż posągi pełnią funkcję pomników wystawianych dawnym, wybitnym wodzom […]. Tymczasem w memoriale okoliczność ta powtarzana jest aż do przesady […] wraz z peanami na cześć stopnia rozwoju miejscowej sztuki […]. Co więcej, autorzy memoriału aktywnie odrzucają myśl, iż owi upamiętniani wodzowie byli deifikowani – mimo że choćby w Observations dywagacje na ich temat pojawiają się właśnie w kontekście omawiania zwyczajów religijnych Pacyfiku. Zaprzeczenie to wpisuje się w dość widoczną w rękopisie politykę unikania nawiązań do Boga”. Wedle tej tezy, w memoriale posągi zwane moái pełnią „czytelną funkcję socjopolityczną”.
Bazując na powyższych rozważaniach, z pełnym przekonaniem i bez najmniejszych zastrzeżeń sugeruję i nalegam, by praca Z. Jakubowskiej ukazała się w formie książkowej.

_____________________________________

1 – Johann Forster i jego syn George Forster urodzili się nieopodal Wolnego Miasta Gdańska, odpowiednio w 1729 i 1754 roku.

2Cf. K. K. Vorbrich, Memoirs of the Forsters—the Polish-Born Participants of Cook’s Expedition: the Same Voyage, Worlds Apart—extended edition, Scientific Publishing House CONTACT, Poznań 2011.

3 – “Upon learning of his death, George’s widow, Therese, who held his botanical manuscripts, ‘gave them to the people of France.’ The manuscripts are now deposited at the Library of Natural History in Paris. […] [A]fter Johann’s death, his widow, Justyna, deposited the manuscripts of Forster’s Journals… in Berlin, where they are kept presently. However, it is important to realise that in Berlin Justyna deposited also Johann’s short scientific notes, anthropological notebooks, and vocabularies kept during the Voyage”. Ibid., s. 69, 71.

4 – K. K. Vorbrich, Some Geographical and Geological Aspects in Johann Forster’s Posthumous Journals… Controversy—HMS Resolution Memoirs Never Refined, „Quaestiones Geographicae”, 31(3), Poznań, 2012, s. 90–91.

                                                                                 Christopher (Krzysztof Konstanty) Vorbrich

                                                                                                                 Poznań, 30 maja 2014 r.

Grażyna Grudzińska, Tadeusz Miłkowski: Recenzja książki

1. Wyspa Wielkanocna - OKLZuzanna Jakubowska: Odkryta przypadkiem, pojęta opacznie.
Wyspa Wielkanocna w osiemnastowiecznych relacjach podróżników na tle rozważań o spotkaniu kultur.
Wydawnictwo: Muzeum Historii Ruchu Ludowego i Instytut Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2013, s. 488+18

 

Na polskim rynku wydawniczym praca p. dr Zuzanny Jakubowskiej jest unikatem, jeśli chodzi o studia nad Wyspą Wielkanocną. Autorka, podczas swoich badań nad osiemnastowieczną Hiszpanią, zainteresowała się również ówczesnymi relacjami podróżniczymi z zupełnie innego rejonu świata. Szczególnie zafascynowały ją teksty dotyczące Wyspy Wielkanocnej. Zastanowiło ją, iż wiele z nich, pomimo, że funkcjonują w międzynarodowych kręgach naukowych, interpretowanych i tłumaczonych jest opacznie, a w Polsce pozostają nieznane. Dr Jakubowska, jako językoznawca, tłumacz, kulturoznawca postanowiła zatem przyswoić te teksty polskiemu odbiorcy i poddać je gruntownej analizie.

W XVIII wieku do wyspy docierali kolejno Holendrzy, Hiszpanie, Brytyjczycy i Francuzi. Cele ich podroży były różne – były to ekspedycje odkrywcze, wojskowe, naukowe. Dr Jakubowską interesował fakt, iż za każdym razem były to spotkania dwóch różnych rzeczywistości, ale tylko Europejczycy zostawili potomnym świadectwo tych wydarzeń. Powstające teksty były dziennikami pokładowymi, raportami, ale także wspomnieniami, a zatem z rozmysłem kierowane były albo do przełożonych, albo do czytelników, zaciekawionych relacjami z podróży. Ich autorzy obowiązani byli do sporządzania sprawozdań z wypraw, ale też zależało im na podkreśleniu własnych zasług, choćby nieistniejących. Za zróżnicowanie treści i wymowy relacji odpowiada też fakt, że podróżnicy pochodzili z różnych warstw społecznych i wykonywali rożne zawody. Co zwróciło uwagę dr Jakubowskiej, że również droga, jaką te relacje docierały do odbiorcy, znacznie różniła się w każdym przypadku – niektóre teksty ginęły, odnajdywały się po latach, były manipulowane przez redaktorów.

Autorka rozprawy pragnęła przyjrzeć się, w jaki sposób zaplecze kulturowe i doświadczenia poszczególnych podróżników wpływały na wizję nieznanej cywilizacji, jaka wyłania się z ich przekazów. Jej celem było wykazanie, na ile wizje te dadzą się kulturowo przełożyć i skonfrontować z dzisiejszym stanem wiedzy na temat Wyspy Wielkanocnej.

Rozprawa naukowa dr Jakubowskiej jest bardzo obszernym i wielowątkowym opracowaniem tematu. Należy zwrócić uwagę na rozbudowane wprowadzenie, stanowiące analizę teoretyczną przebiegu kontaktów między Europą a Nowym Światem. Część druga pracy zawiera przekłady kilkunastu tekstów źródłowych, które stanowią materiał wyjściowy do analizy. Teksty te – tłumaczone przez dr Jakubowską z języka holenderskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, angielskiego – są przekładane w większości z pierwszych wydań, a niektóre nawet z rękopisów.

Trzecia, kluczowa część, czyli analiza tekstów, dotyczy zarówno ludności rdzennej, jak i jej kultury materialnej oraz środowiska wyspy jako takiej. Ogrom zgromadzonego materiału stanowi jednocześnie i słabą, i silną stronę pracy: chociaż sprawia, że niektóre aspekty zagadnienia gubią się w gąszczu poruszanych wątków, to zarazem świadczy o rzetelnym, naukowym podejściu do tematu. Ciekawym elementem jest rozdział poświęcony opisowi pierwszych kontaktów Europejczyków z mieszkańcami Wyspy Wielkanocnej. Jest to wieloaspektowa analiza nie tyle spotkania, co właściwie rozmijania się tych dwóch kultur.

Podsumowanie, bardzo istotne, zawiera między innymi polemikę z popularną teorią, że ludność rdzenna Wyspy Wielkanocnej sama doprowadziła do swojego upadku. Autorka powołuje się na najświeższe wyniki badań naukowych w tej dziedzinie. Dr Jakubowska dużą wagę przywiązuje też do piętnowania banalizacji tematu Wyspy Wielkanocnej i sprowadzania jej do jedynego rozpoznawalnego symbolu, jakim są „tajemnicze posągi”. Reasumując, mimo postępów wiedzy i nauki, kultura Wyspy Wielkanocnej w dalszym ciągu pozostaje niezrozumiana.

Książka zawiera również bardzo interesujący aneks, w którym nalazł się np. fragment poematu Carla Friedricha Behrensa, uczestnika wyprawy holenderskiej. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż ten poemat w kręgach badaczy tematu długo pozostawał nieznany. Cennym dodatkiem umieszczonym w aneksie jest glosariusz słownictwa rapanujskiego, które pojawia się w rozprawie. Warto nadmienić, że książkę uzupełnia bogaty materiał ilustracyjny, pochodzący zarówno z archiwum fotograficznego autorki, jak i pozyskany z zbiorów muzealnych i archiwalnych.

Zwraca uwagę bardzo bogata bibliografia, obejmująca zarówno najstarsze teksty archiwalne, jak i opracowania najnowsze. Na pochwałę zasługuje fakt, iż autorka pracowała prawie wyłącznie na oryginalnych tekstach źródłowych, nie zadowalając się ich współczesnymi, nierzadko ułomnymi edycjami, co niewątpliwie świadczy o poważnym, naukowym podejściu do zagadnienia.

Całość rozprawy stanowi rzetelne, merytoryczne opracowanie zamierzonego tematu i zasługuje na wnikliwą lekturę oraz uważne przyjrzenie się poruszanym zagadnieniom.

                                                                                               prof. UW dr hab. Grażyna Grudzińska
                                                                                               Instytut Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich UW

___________________________________________________________________

Pierwsza w polskich badaniach naukowych praca będąca analizą obrazu Wyspy Wielkanocnej zawartego w tekstach jej osiemnastowiecznych odkrywców.
Długotrwałe badania autorki nad rękopisami i pierwszymi wydaniami dały efekt w postaci wyśmienicie napisanej książki, w której dzienniki okrętowe, raporty i wspomnienia zostały zestawione z dzisiejszą wiedzą o Wyspie.
Daleka od sensacjonalizmu i banalizacji, jakie obecnie dominują w tekstach o Wyspie Wielkanocnej, Zuzanna Jakubowska stara się przedstawić czytelnikowi prawdziwą naturę jej pierwotnych mieszkańców oraz środowisko naturalne, w którym funkcjonowali.

                                                                                                                                               dr hab. Tadeusz Miłkowski

(zs): Recenzja książki

clip_ima1ge002

Andrzej Piotrowski, Michał Jósewicz, Maciej Krzeptowski, Stanisław Bolewicz, Cezary Pawłowski, Jacek Marchlewicz, Wojciech Seńków, Krzysztof Marski:    Dezeta da się lubić.

Wydawnictwo Polska Fundacja Morska 2014, s.126

© Maszoperia dezety Sum

To już druga książka, wydana w tym roku, o tym samym jachcie – o znanej, i chyba trochę niedocenianej, DZ-cie SUM (kilka miesięcy wcześniej ukazała się książka Grzegorza Czarneckiego, również uczestnika opisywanych rejsów, p.t. Szalupą przez Bałtyk i Sund. Niezwykły rejs starszych panów). Już choćby z tego, intrygującego faktu, warto sięgnąć po kolejną pozycję książkową.
Tym razem książka jest pracą zbiorową. Autorów książki – uczestników rejsów, jest wielu, a nad całością redakcyjną czuwał Maciej Krzeptowski. Swoje wrażenia z dezetowych wypraw przekazują: nauczyciel, prawnik, geolog, strażak, przyrodnik, inżynier, rybak dalekomorski. To trochę więcej niż Jerome’go „trzech panów w łódce, nie licząc psa”, którego to pieska w załodze „naszej” łodzi wiosłowo-żaglowej również nie było; podobnie jak u angielskich gentlemenów na Tamizie.

Trasy opisywanych rejsów prowadzą po wodach morskich, zalewowych, jeziorach, rzekach, kanałach śródlądowych. Mijane krajobrazy, spotykani ludzie, wynikłe zdarzenia stwarzają tak różnorodnej załodze, z bogatym doświadczeniem życiowym – wszak średnia ich wieku to ponad 60 lat!, – długie chwile do snucia ciekawych opowieści, roztrząsania interesujących ich spraw. Książka zaczyna się bardzo ciekawym wprowadzeniem geologa, pasjonata historii, o dawnej żegludze łodziami wiosłowo-żaglowymi, o słowiańskiej przeszłości obszarów po których żeglują współczesną DZ-tą. Wspominają również czasy nowsze, swoje dalekie podróże oceaniczne, początki żeglarstwa po wojnie; wspominają niemalże kultowego już Ludka Mączkę. Długim opowieściom nie było końca.

W przesadny nastrój wspomnieniowego smucenia nie wpadli: DZ-ta nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Za to, wyzwoliła w nich potrzebę działania, wspólnej pracy, szukania rozwiązań w sytuacjach czasami jak na obozach harcerskich z dawnych lat, albo współczesnych szkołach przetrwania. Więc poczuć tego młodzieńczego ducha rwącego się do Przygody, do odkrywania ciągle na nowo świata i ludzi; tych bliskich, tuż za miedzą, bo „morze to droga, która łączy” jak pisze Tage Voss; morze uczy zrozumienia dla Innych; również do poznawania samego siebie, do podróży w głąb własnej duszy… tego doświadczyli i to przekazali nam w swojej książce.

Imponujące wrażenie robią zamieszczone do opisywanych miejsc mapki tras rejsów SUM-a; zebrane razem żeglarskie, wodniackie szlaki nie pozostawiają wątpliwości co do wagi dokonań – chapeau bas. Dezeta krąży po tych terenach, jej drogi się przecinają, jest dla nich domem na dobre i na złe, jak trzeba wyśpią się na twardych deskach – ławach, mokną na deszczu bo przecież nie ma zabudowanej kabiny, a prowizoryczny, rozpinany tent przecieka. I jeszcze posiłki – w warunkach spartańskich, ale jakże nierzadko wyszukane, z prowansalskimi ziołami !

A gdzie jest pomnik Dezety ?, a wiersz „australijczyka” (załoganta !) na część SUM-a i jego załogi – wiersz niczym heroiczna epopeja rycerska, pisany pięknym aleksandrynem w rytmie jambicznym – czytaliście ? … Nie !!! To zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Naprawdę warto !

                                                                                                                                                    (zs)

Fot. arch. M. Jósewicza