Wojciech Jacobson, Zenon Szostak: Conrad, Horn i żagle

Twórczość literacka Josepha Conrada-Korzeniowskiego, oparta w znacznej mierze o własne doświadczenia życiowe autora, jest dobrze znana i doceniana, również przez ludzi morza. Mniej znana jest jego kariera morska, w tym, istotny dla żeglarzy, fakt opłynięcia przez Konrada Korzeniowskiego przylądka Horn pod żaglami.

Od wczesnej młodości, przez niemal dwadzieścia lat, Konrad Korzeniowski pływał na żaglowcach i statkach; poczatkowo francuskich, później brytyjskich. Zaczynał jako zwykły marynarz (ordinary seaman) służbą before the mast. Podnosząc swoje kwalifikacje (poparte zdawanymi egzaminami), osiągał stanowiska oficerskie, aż do funkcji kapitana. Pływał po morzach i oceanach niemalże całego świata.

I właśnie w jednym z takich oceanicznych rejsów, na trasie z Sydney do Londynu, opłynął przylądek Horn. Dwudziestojednoletni Konrad był wtedy pełnoprawnym członkiem załogi – marynarzem na trzymasztowej fregacie Duke of Sutherland. Żaglowiec, określany jak inne tego typu szybkie i zwinne jednostki żaglowe – kliprem, wypłynął z Londynu w połowie października 1878 roku. Płynął trudną trasą wokół Przylądka Dobrej Nadziei, Przylądka Leeuwin i – opływając Tasmanię – zawinął do Sydney z końcem stycznia 1879 roku. W drogę powrotną do Anglii, z ładunkiem wełny i pszenicy, odpłynął na początku czerwca 1879 roku. Żeglując wokół przylądka Horn, dotarł do Londynu 19. października tego samego roku. Korzeniowski był w załodze klipra przez cały czas, co poświadczyli kapitan żaglowca John McKay i armator Daniel Louttit ze Szkocji, wystawiając stosowną opinię z rejsu – świadectwo służby (Certificate of Discharge).

Po pobycie na lądzie, urozmaiconym krótkim rejsem na Morze Śródziemne, i po zdanym egzaminie na stopień II. oficera, Konrad Korzeniowski w drugiej połowie sierpnia 1880 roku, ponownie wypłynął na oceaniczną trasę do Australii, na trzymasztowej fregacie Loch Etive.

Kapitanem tego z kolei klipra był znany, budzący podziw wśród marynarzy i armatorów William Stuart. Konrad był na Loch Etive „najmłodszym z oficerów, trzecim pomocnikiem pełniącym służbę u boku pierwszego oficera”. Po półtoramiesięcznym pobycie w Sydney i załadowaniu klipra wełną (stąd określenie Conrada: „pływałem we flocie wełnianej”), Loch Etive wyruszył w drogę powrotną do Anglii wokół Hornu. Umiejętności żeglarskie Konrada musiały być dobre, skoro – gdy zachorował drugi oficer – kapitan awansował Korzeniowskiego na oficera wachtowego, „czuwającego samodzielnie nad pokładem”. Conrad, w Zwierciadle morza, tak komentuje ten fakt: „Było to pewnego rodzaju uznanie dla młodzika, że dowódca taki jak kapitan S. mu zaufał, pozornie bez żadnego nadzoru”. Młody oficer pokładowy, doceniony przez odważnego „kapitana S.”, który „niezdolny był niejako z natury do wydania oficerom rozkazu by skrócili żagle”, poczuł pełnię oceanicznej i marynarskiej swobody i „sam też sadził żagle na wysokich masztach… jak nie sadził ich nigdy przedtem ani potem”. Trasę do Londynu, wokół Hornu, przebyli w czasie o miesiąc krótszym niż poprzednio na Duke’u. Doświadczenie i odwaga kapitana Stuarta, a także poczynania oficerów wachtowych, skutkowały dobrą żeglarską robotą.

Kolejne lata pracy Józefa Konrada Korzeniowskiego na morzu przeplatały się z czasem wolnym, spędzanym pod żaglami, głównie na jachtach przyjaciela G. F. W. Hope’a: na dziewięciotonowym jolu Nellie, upamiętnionym w opowieści Jądro ciemności, na kutrze gaflowym La Reine, który w 1899 roku odkupił od Hope’a, do spółki z Stephenem Crane’em, pisarzem amerykańskim osiadłym w Anglii. Żeglował również – na 23-tonowym kutrze Ildegonde – wokół wysp Szetlandzkich i Orkadów, a może i dalej. Pływał na wynajmowanym jachcie w Bretanii, w ujściu Tamizy, w Kanale Brytańskim, jak wówczas mawiano – czyli kanale La Manche. Wyprawy żeglarskie były kilkudniowe, czasami kilkutygodniowe. Swój jacht trzymał na kotwicy, w Rye w hrabstwie Sussex, nad Kanałem.

Marzył o zakupie większego żaglowca i wyruszeniu na kilka lat w dłuższy rejs. O tym, że na jachtach czuł się równie dobrze, jak w pracy na morzu, świadczą wspomnienia jego syna Johna ze wspólnego rejsu żeglarskiego w 1920 roku: „ojciec czuł się doskonale, odzyskiwał siły skacząc po drabinkach”.

Po prawie dwudziestu latach niełatwej pracy na żaglowcach i statkach, Konrad Korzeniowski pozostał do końca życia wierny żaglom i wspólnym wyprawom żeglarskim z przyjaciółmi, znajomymi, rodziną. Żeglarstwo nie przestało być dla niego ważne, gdyż było sposobnością do spotkań w gronie ciekawych intelektualnie ludzi, angielskich gentlemanów, pisarzy; do interesujących rozmów, dyskusji, opowieści.

W takim kontekście Joseph Conrad-Korzeniowski niewątpliwie był w pełni nie tylko marynarzem, ale i żeglarzem, i to takim, który w młodości opłynął Cape Horn. Nie dożył czasu, gdy we Francji powstało AICH (L’Amicale Internationale des Capitaines au Long Cours Cap Horniers,1937r.) – Międzynarodowe Stowarzyszenie Kapitanów Kaphornowych, które zrzeszało nie tylko kapitanów, ale także uczestników rejsów żaglowcami wokół przylądka Horn. Na pewno byłby jego członkiem. Tym bardziej mógłby obecnie patronować współczesnemu żeglarskiemu Bractwu Kaphornowców.

Rejsy i podróże w których uczestniczył Joseph Conrad-Korzeniowski, są dobrze udokumentowane i opisane. Materiały źródłowe w postaci dokumentów żeglugowych poszczególnych jednostek – Agreement and Account of Crew, Certificate of Discharge są przechowywane m.in. w Beinecke Library Yale University w USA. Przytoczone w tekście cytaty dotyczące rejsu na Loch Etive pochodzą z książki Josepha Conrada Zwierciadło morza, w tłumaczeniu Anieli Zagórskiej (Warszawa 1935r.). Liczne wydawnictwa, opublikowana korespondencja, wspomnienia przyjaciół i znajomych, elementy biograficzne w książkach Conrada, a nade wszystko nieoceniona biografia, napisana przez jednego z najwybitniejszych znawców tematu, Zdzisława Najdera: Życie Conrada-Korzeniowskiego, przywołują i przybliżają tytułowy wątek: Conrad, Horn i żagle.

                                                                                                                                         Wojciech Jacobson, Zenon Szostak

5a. Duke of S._ZR Duke of Sutherland; fragment panoramy w Circular Quay                                                                             w Sydney, 1871
                                                                                                     arch. John Oxley Library, State Library of Queensland, Australia

 

 

5b. Loch Etive_arch._State Library of Victoria,Australia  Loch Etive; odbitka żelatynowo-srebrowa                                                                                                             fot. Allan C. Green(1878-1954)                                                                                                                                                             arch. State Library of Victoria, Australia

 

 

5c. Cape Horn 1.3.2001a_wj Cape Horn. Fot. Wojciech Jacobson

_______________________________________________________________________________________________________

Wojciech Jacobson – jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, uczestnik wyprawy „Marią” od początku, od momentu przygotowań
jachtu do rejsu. Prowadził jacht „Vagabond II” z Le Havre do Vancouver w Kanadzie – rejs został uhonorowany I nagrodą Rejs Roku za 1985 rok, a kapitan prestiżową nagrodą „Srebrny Sekstant”. W latach 1985 – 1988 razem m. in. z L. Mączką i J. Kurbielem, na jachcie „Vagabond II” przepłynął Przejściem Północno-Zachodnim (Arktyka, płn. Kanada). Wyczyn żeglarski na miarę światową został uhonorowany I nagrodą Rejs Roku 1988 i „Srebrnym Sekstantem”. Żeglował na dużych żaglowcach. W Jacht Klubie AZS Szczecin od lat czterdziestych ubiegłego wieku.  

Zenon SzostakZeszyty Żeglarskie.                      

________________________________________________________________________________________________________

Tekst ukazał się pierwotnie na stronie www.Zeglujmy Razem.com.