Ludomir Mączka, wbrew powszechnej opinii, pisał dużo i systematycznie: były to listy do przyjaciół i znajomych; z wyjazdów zawodowych, z rejsów, listy z Afryki do kolegi geologa. Wysyłał widokówki z wypraw, rejsów gęsto zapisane na odwrocie, ba nawet napisał artykuł – głos w dyskusji na temat walorów estetycznych, wychowawczych żeglarstwa. Pozostawił po sobie skrupulatnie prowadzone, niemalże dzień po dniu, zapiski – notatki z rejsu „Marią”.
Wyłania się z nich postać żeglarza zatroskanego o sprawy rejsu, jachtu, załogi, ale też obserwatora zafascynowanego otoczeniem, przyrodą, ludźmi; człowieka z egzystencjalnymi rozterkami, który, niczym literacki „niespieszny przechodzień”, wplata rozmaite dygresje wydobyte z głębi własnego intelektu. Dzięki uprzejmości Wojciecha Jacobsona, który olbrzymim zaangażowaniem i wytrwałością gromadził i zachował spuściznę po Przyjacielu, przedstawiamy kolejne fragmenty ludkowych notatek z rejsu „Marią” (poprzednie, patrz: „Zeszyty Żeglarskie” nr 20, 21, 22e 23e), tym razem z okresu żeglugi australijskiej, przez Wielką Rafę Koralową, w drugiej połowie 1977 roku. W większości prezentowanych zapisków, pozostawiono nie poprawiony, pisany na gorąco tekst, bez nadmiernej ingerencji w charakter i styl Autora.
(zs)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
19.07.1977 Mooloolaba
Wczoraj weszliśmy do Mooloolaba. Pogoda piękna. Wiatr ten sam, ale że szliśmy tym razem półwiatrem to było bardzo miłe. Weszliśmy ok. południa. Zaczęliśmy się kręcić szukając miejsca. Ciasno – rzeka niewielka. Stoją pale do których się cumuje – kupa krewetkowców. No i tak kręcąc się wleźliśmy na piasek – tuż przy palu. Woda opadła i tak na boczku przeleżeliśmy do ok. 17tej. Zeszliśmy gładko. Można było spokojnie poczekać. No, ale trochę popracowaliśmy windą i linami. Potem odeszliśmy na pale i tu zaczął się trochę niefart – po prostu spieprzyłem. Przedobrzyłem – nie złapałem pala z przodu tylko ten tylny a przedniego nie dosięgnąłem, no i na prądzie obróciło. Było już ciemno. Wreszcie obróciliśmy się na windzie. Nie było to ładne. Fakt, że muszę się nauczyć manewrować. Kaziu robił to ładniej. Dobrze, że było ciemno bo było mało świadków…
Wtorek 23.08.1977 Midlle Percy I.
Stoimy tutaj od soboty. Z Pearl Bay wyszliśmy w wieczór w piątek, Można było iść wprost na Percy, kurs był czysty – trochę wysepek po drodze, ale na kursie czysto, + 2-3 Mm. Ponieważ obawiałem się poprzecznych prądów pływowych poszliśmy na E potem na N aby iść na latarnię High Peak I. I potem już za jasnego na Percy. Nałożyliśmy ok. 15 Mm ale żegluga czysta i bezpieczna. Mimo to miałem przez chwilę niemiłe uczucie zagubienia zanim złapałem latarnię. Pogoda była piękna. Ok. 15tej kotwiczymy przy Midlle Percy I, naprzeciw wejścia do „laguny”. Zatoczka otoczona mangrowcami, można tam wejść przy wysokiej wodzie. Skok pływu coś 3m. Stoją tam na piasku dwa trimarany. Jest też „Jolly Swagman”. W sobotę rano wizyta u Andrew Martina, który tu siedzi już kilkanaście lat. Przeważnie sam. Ma tu duży stary dom, ogród warzywny, kozy, kury. Poluje na kozy. Ma 50 lat, ale wygląda na 30-40. Ciekawy gość, trochę romantyk, idealista, bardzo miły i gościnny. Wczoraj byliśmy z nim na polowaniu na kozy, ale nie zdałem egzaminu ze strzelania i doradził aby karabin zostawić pod drzewem, będzie lżej chodzić. Sam chodzi lekko i szybko. Ma semi eutruite 22 i strzela pięknie, no a kozy obrabia w ciągu 5-10 minut. Wyspa jest piękna i bardzo urozmaicona. W sobotę wieczór obchodziłem 4 tą rocznicę wypłynięcia (trochę przed czasem), ale takiego miejsca jak tu trudno znaleźć. Trochę przepijaliśmy Johny Walkera którego dostałem od Leifa, ryby z rusztu. Były Swagmany, Andrew i kilku jeszcze żeglarzy. Bg (Bogdan – przyp. red.) trochę brzdąkał na gitarze przy ognisku. Pogoda bardzo ładna, upału nie ma. Andrew przypomina trochę A. Drapellę. Wyspę dzierżawi po White’ach, którzy tu mieli owczą farmę. Do niego jest jakieś ca 3 mile. Nie odwiedza go zbyt wielu żeglarzy, bo trochę daleko. Na brzegu jest woda doprowadzona rurą plastikową, …… Szopa gdzie można biwakować. Wisi tam mapa wyspy z krótką historią od Flindersa począwszy. Ogłoszenie, że „dogs are friendly” i „snakes are harmless”…
Ludomir Mączka
________________________________
Andy Martin’s Homestead, Midlle Percy I, czerwiec 1981r. Fot. David Walsh