Jerzy Kostański: Korespondencja z Vancouver. Captain Over Board! – COB.

Polonijny żeglarz z Vancouver, projektant jachtów wielokadłubowych, właściciel i kapitan trimarana TNT 34, Jerzy Kostański miał wypadek, który mógł skończyć się tragicznie.

Podsumowanie wypadku wypadnięcia człowieka za burtę z pokładu trimarana TNT 34. Man Over Board – MOB, 4. sierpnia 2020 roku, w Jervis Inlet, Kolumbia Brytyjska, Kanada.

Rady dla kapitanów (właścicieli jachtów i łodzi) w sytuacji wypadnięcia kapitana za burtę. (Captain Over Board – COB)

Screenshot_2020-12-04 BCMS Newsletter September 2020 - BCMS-Newsletter-October-2020 pdfGodzina wypadku – około 12:15-12:30. Dzień słoneczny. Temperatura 25 stopni C. Wiatr 10 węzłów. Prędkość jachtu 6-7 węzłów z wiatrem.

Przeanalizujmy, co się później wydarzyło na podstawie: zapisu z GPS (B&G Chartplotter ZEUS 2), zapisu Coast Guard i zdjęć. Główny opis jest sporządzany  przez  kapitana Jerzego, oraz na podstawie notatek Belli z jej  audio z I- phone, nagranych bezpośrednio po wypadku.

Celem analizy sytuacji „MOB” jest przekazanie lekcji na przyszłość i być może pomoc innym w ratowaniu życia, szczególnie w sytuacji, kiedy prowadzący jacht / właściciel łodzi jest właśnie tym człowiekiem za burtą, czyli „COB”.

JACHT                                                                                                                                                                 Nowy, szybki, turystyczno-regatowy trimaran TNT 34 (The New Trimaran) o wymiarach 34 na 27 stóp, zdolny do uzyskiwania na żaglach prędkości do 20 węzłów. Dzięki bardzo dużej szerokości jest on wyjątkowo stabilny i rzadko uzyskuje przechyły powyżej 5 stopni. Jest wyposażony w trampolinę około 500 stóp kwadratowych (50 m2). Na TNT 34 nigdy nie zdarzyła się sytuacja „człowieka za burtą”, ale czasami załoga spadała na trampoliny. Łódź jest wyposażona w pięć kamizelek ratunkowych (cztery samopompujące i jedną klasyczną), koło ratunkowe pompowane automatycznie, czteroosobowy ponton. Jest również „Nautilus Rescue Lifeline” z GPS i z systemem AIS. W sytuacji wywrócenia, TNT 34 jest niezatapialny.

DSC01638Trimaran TNT 34

ZAŁOGA                                                                                                                                                             Jerzy Kostański, 64 lata, kapitan i właściciel. Jacht TNT 34 został przez niego zaprojektowany, jest jego własnością i przez niego jest eksploatowany. Jerzy Kostański ma około 40-letnie doświadczenie żeglarskie: windsurfing, Nacra 17, Quadcat 28, Motorcat 28, a obecnie TNT 34. Dowodził lub był członkiem załogi na jachtach żeglujących po Bałtyku, Morzu Śródziemnym i Pacyfiku (głównie BC, Kanada).

K, 63 lata, kapitan, były właściciel (około 15 lat) jednokadłubowca Jeanneau 32. Częsty gość na TNT 34, w tym udział w licznych regatach. Zapalony miłośnik windsurfingu. 30 lat doświadczenia żeglarskiego.

B, 59 lat, załoga z niedużym doświadczeniem, głównie na TNT 34, w tym regaty. Ogólnie 5 lat opływania  żeglarskiego.

A, 51 lat, była właścicielka jednokadłubowego Jeanneau 32, załoga z bardzo małym doświadczeniem.

Od wiosny 2020 roku zaplanowaliśmy 10-dniowy rejs w terminie od 30. lipca do 9. sierpnia, do Princess Louisa Inlet. Jacht został zwodowany z przyczepy samochodowej przez właściciela Jerzego Kostańskiego i jego przyjaciela Darka. Na dwa dni przed rejsem został zakotwiczony w False Creek. Żeglowanie odbyło się zgodnie z planem. Po drodze odwiedzane miejsca to: Secret Cove i Pender Harbour. Rano czwartego sierpnia po dwudniowym postoju w Garden Bay jacht wpłynął do Jervis Inlet, kierując się do Princess Louisa Inlet.

CO SIĘ WYDARZYŁO:
4. sierpnia 2020, około godziny 12:15, w Jervis Inlet. Dzień był słoneczny, temperatura powietrza 25 stopni C, temperatura wody około 16-18 stopni C.

Jerzy poprosił K. o wykonanie manewru zmiany halsu polegającego na przeciągnięciu szotów dużej genui (duży żagiel przedni) przed fokiem (mały żagiel przedni). Jest to manewr często stosowany podczas regat. Był on wykonywany wcześniej setki razy w normalnej żegludze. Manewr ten jest szybki i pozwala uniknąć rolowania żagla o powierzchni 800 stóp kwadratowych. K. był niechętny, bo ma problem z biodrem, dlatego Jerzy poszedł na dziób i wykonał ten manewr trzy razy, bez problemu. W tym czasie jacht płynął na foku i dużej genui z prędkością 6 do 7 węzłów. Wiatr wiał z prędkością 8 do 10 węzłów. Poniższe zdjęcie przedstawia dwa wcześniejsze zwroty, kiedy to jacht płynął na północ pod prąd o prędkości około 1 węzła. Fale miały wysokość od 1 do 2 stóp (0,3-0,6 m).
W Jarvis Inlet, na zakręcie, za Vancouver Bay w wyniku niekontrolowanego zwrotu wykonanego przez K. Jerzy został uderzony przez dużą genuę i został wyrzucony na odległość ponad trzech metrów w stronę prawej burty, przelatując do bocznego pływaka. Nie miał on na sobie kamizelki ratunkowej ani koszuli. Tylko spodenki i na nogach „Crocs”. Głębokość fiordu w miejscu wypadku wynosi około 400 m.

Dok1-aabb

Jerzy Kostański:                                                                                                                                              Zobaczyłem szybko przesuwającą się trampolinę nad moją głową. Krzyknąłem „wyrzuć mi poduszkę, lub  …”. Wtedy zobaczyłem B. z niebieską pływającą poduszką z West Marine (PFD), ale ze względu na jej niebieski kolor nie widziałem jej w wodzie. Na szczęście nie zostałem uderzony przez pływak lub kabel rozporowy, który mógłby spowodować utratę przytomności. Woda była chłodna, ale nie zimna, może około 16-18ºC.

Mój drugi „Crocs” spadł mi z nogi i zaczął odpływać, więc popłynąłem, aby go odzyskać. Być może, była to decyzja ratująca życie.

Ponieważ nie jestem dobrym pływakiem, to dzień wcześniej w Hotelu Lake w Pender Harbor poinformowałem załogę, że moje pływanie jest ograniczone i dlatego zwykle pływam blisko brzegu. Było to 3. sierpnia 2020 roku, czyli dzień przed wypadnięciem za burtę.

Również moje nogi z powodu neuropatii obwodowej (powolna postępująca degeneracja zakończeń nerwowych w stopach i dłoniach) nie mogę kąpać zbyt długo, z powodu szczypiącego bólu.

Fale były do dwóch stóp wysokości i wpychały słoną wodę do moich ust i nosa. Wiele razy krzyczałem i przeklinałem swoją załogę, ale oni mnie nie słyszeli. Ku mojemu niedowierzaniu TNT 34 odpływał, aż nie widziałem kadłubów, tylko maszt. Byłem zdenerwowany, ale zdecydowałem się płynąć i walczyć, kierując się do brzegu. „Crocs” zapewnił mi unoszenie się, dlatego mogłem odpocząć bez „kopania” wody: jeden trzymałem w szortach, a drugi, jako wiosło, na dłoni. Podczas odpoczynku miałem jednego „Croksa” w spodenkach z przodu, a drugi trzymałem ręką pod tyłkiem, co dało mi wystarczająco dużo pływalności, aby powtarzać ten cykl podczas próby płynięcia do brzegu. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mogę liczyć na pomoc innych. Przez co najmniej 30 minut nie widziałem mojego jachtu ani żadnych innych łodzi. Po przeciwnej stronie była skała, która wyglądała jak maszt, ale było to tylko złudzenie, że to może mój jacht lub inna łódź.

Powoli w nogach zacząłem odczuwać skurcze i drętwienie. Lewa noga była bezużyteczna.
To bardzo utrudniało mi pływanie, ponieważ mogłem już tylko używać rąk.

Mając „Crocsy” w szortach mogłem również rozgrzać ciało kładąc się na wznak i w ten sposób odpocząć, chociaż na chwilę. Po takim krótkim odpoczynku zacząłem płynąć w kierunku brzegu.

Już wcześniej, przed wypadnięciem za burtę wiedziałem z obserwacji plotera nawigacyjnego, że prąd odpływu będzie płynąć jeszcze do około godziny 15:00. W tej sytuacji postawiłem sobie za cel pływanie po przekątnej, aby zmaksymalizować wysiłek pływania. Niestety pływanie do brzegu zakończyło się niepowodzeniem, ponieważ prąd o szybkości 0,5 do 1 węzła to jest 1,8 km/godz. przesunął mnie na południe.
Po długim oczekiwaniu na pomoc byłem po prostu zmarznięty i wyczerpany, ale myślałem o tym, żeby jak najwięcej pływać i poruszać się. W pewnym momencie, gdy spojrzałem za siebie, zobaczyłem mój jacht, później (5-10 min) jakąś motorówkę i żaglówkę.

Załoga rzuciła do mnie kamizelkę ratunkową, która natychmiast się napompowała. Potem wciągnęli mnie na prawą trampolinę. Płakałem bez kontroli. Druga łódź zaproponowała mi zabranie do szpitala, ale upalny dzień i mój umysł podpowiadał mi, że wszystko będzie w porządku. Postanowiliśmy popłynąć dalej zgodnie z planem do Princess Louisa Inlet. Wewnątrz jachtu trząsłem się pod kocem przez około 2 godziny.

Zbliżając się do Malibu Rapids, bardzo wąskiego przejścia z silnymi prądami zdaliśmy sobie sprawę, że przez ten wypadek spóźniliśmy się na slack, czyli zmianę kierunku prądu i musieliśmy czekać aż do godziny 19:30.

Po tym jak rozgrzałem się, miałem burzliwą dyskusję z K: dlaczego nie zrobił zwrotu do wiatru, dlaczego nie rzucił kamizelki ratunkowej ani materaca. TNT 34 jest wyposażony w cztery samopompujące kamizelki ratunkowe i jedną zwykłą plus jedno nadmuchiwane koło typu MOB. Sześć długich materacy, które również mogą pływać. Jest także VHF radio z Emergency button.
K. powiedział mi, że nie wiedział, gdzie są jachtowe kamizelki ratunkowe.To było dziwne, bo miał własną nadmuchiwaną kamizelkę firmy Mustang i wiedział, gdzie jest.

Uważam, że takie tłumaczenie było denerwujące, żeby „winić mnie za to, że nie założyłem sam kamizelki ratunkowej”. W takiej sytuacji poczułem, że moje życie jest „zbędne”, a K. był prawie nonszalancki, jeśli chodzi o to, co się stało. Szok i panika tłumaczy dużo, ale nie wszystko. Zapytałem, co by się stało, gdyby  to jego córka nie miała kamizelki ratunkowej .

Zdałem sobie sprawę, że zawdzięczam swoje życie „Crocsom”, ciepłej pogodzie i prawie dwugodzinnej misji ratunkowej, która poszła strasznie źle.

Nie ma wątpliwości, że bez „Crocsów” utonąłbym w ciągu kilku minut.

B:
Bella nagrała to zdarzenie na swoim I-Phone, aby zapamiętać, co się wydarzyło i na podstawie tego oraz danych GPS określone zostały krytyczne momenty i sytuacje na pokładzie jachtu. Obraz z plotera jest powiększany do skali 0,2 Mm. Wyraźnie widać moment wypadnięcia za burtę w punkcie „A” (MOB) i godzinę później wyłowienie z wody w punkcie „H”. Odległość, jaką przemieścił się w wodzie Jerzy Kostański, płynąc i jednocześnie dryfując z prądem wynosi około 850 m (0,5 Mm). W sumie był około dwóch godzin w zimnej wodzie Pacyfiku.

20200928_213841

Poniżej objaśnienia wydarzeń w poszczególnych punktach:

A… MOB – Wypadnięcie za burtę. 4. sierpnia 2020 roku, około godziny 12:15-12:30.

A-B … Załoga odpływa około 250 m od miejsca wypadnięcia za burtę. Tracą kontakt wzrokowy z tonącym. Opuszczają żagle, ale nie mogą obniżyć zamocowania silnika i włączyć go. Załoga ponownie stawia foka i płynie do punktu B, który znajduje się około 1 Mm (1,8 km). Wraca do C robiąc kolejne 1.8 km. Razem ponad 4 km mimo że GPS pokazuje mniej więcej moment wpadnięcia za burtę. Dlaczego trwało to tak długo?

Po 1 1/2 miesiącach K. przyznał się, że szukał Jerzego z wiatrem. To jest absurdem, bo prąd decyduje o położeniu tonącego, a nie wiatr. Jest to pytanie: po co K. zrobił 4 km w złym kierunku, a nie zrobił zwrotu do tonącego, zaraz jak został postawiony fok ????????
B-C… załoga wraca blisko miejsca wypadnięcia za burtę, ale Jerzy już zdryfował o ok. 400 m (0,25 Mm) i przegapili go.
C-D… Jacht odpływa na odległość 0,5 km (0,27 Mm).
D-E… W międzyczasie uruchomiony silnik pracuje przez krótki okres i gaśnie z powodu odłączenia się przewodu paliwowego. Bella słyszy głos Jerzego, ale K. mówi, że to echo.
E-F… Załoga zatrzymuje małą motorówkę, która sugeruje zadzwonienie do Coast Guard. Na prośbę załogi motorówka odpływa w poszukiwaniu Jerzego. Parę minut później załoga próbuje dodzwonić się do straży przybrzeżnej i w tym momencie Ania robi zdjęcie, które potwierdza nasze położenie na wodzie. Po około 20 minutach motorówka wraca i mówi, że nikogo nie widziała. Bella swoim histerycznym płaczem spowodowała, że K. sprawdził silnik i go w miarę szybko naprawił. TNT 34 w końcu pod silnikiem przemieszcza się do punktu F.

  • G… Straż Przybrzeżna potwierdza kontakt radiowy dopiero o 2:05 pm (14:05) z nowym położeniem jachtu i wiadomością podaną przez K, że człowiek wypadł za burtę około 45 min. temu. Szacowanie czasu przez K. jest błędne.

Mapka i odległość potwierdzają, że połączenie radiowe nastąpiło około półtorej godziny po wpadnięciu Jurka do wody i że cała akcja trwała około dwie godziny.

  • .. Jerzy zostaje odnaleziony, po około dwóch godzinach od momentu strącenia go za burtę, w punkcie H, w odległości 850m (0,5 Mm) od pozycji A czyli  MOB.
    Rzucona do wody kamizelka ratunkowa natychmiast automatycznie napompowuje się.

H… Jerzy Kostański zostaje wyciągnięty z wody około godziny 14:15.

W tym momencie w pobliżu były już dwie łodzie wodne taxi i żaglówka .

Niestety mała lódź motorowa, która została wezwana na pomoc pomiędzy D i E, przeznaczyła tylko 20 minut swojego czasu na poszukiwania Jerzego. Później właściciel tej małej łodzi motorowej zatrzymał się przy  Malibu Rapids, żeby porozmawiać z załogą. Nie wiedział nawet, czy akcja ratunkowa zakończyła się powodzeniem.

Co jest oburzające właściciel małej motorówki porzucił akcje ratunkową. B. nagrała video z tej rozmowy.

Smutne, ale prawdziwe.

Po miesiącu czasu od zakończenia tego rejsu i powrotu całej załogi do False Creek w Vancouver, kapitan i właściciel TNT 34 Jerzy Kostański, który wypadł za burtę, stwierdził, że do tej pory ani K. ani A. nie skontaktowali się z nim. Wręcz przeciwnie po pierwszej publikacje (jeszcze bez danych z Coast Guard) pan K. zagroził sądownie Jerzemu, że go oczernia .

Jest to smutny koniec prawie tragicznej historii, ale dane z GPS, dane z Coast Guard, audio, video i zdjęcia mówią czyste fakty. Nie ma wiec wątpliwości co się stało .

Krótko pisząc:                                                                                                                                                 żadna z procedur „człowieka za burtą” nie została zastosowana, a poszukiwania tonącego odbyło się z wiatrem, a nie z prądem, co nie ma najmniejszego sensu. Kontakt radiowy po 1 1/2 godziny  jest prawie zaniedbaniem karnym.

Podsumowując całość tego wydarzenia.
WNIOSKI, jak zachować się w sytuacji wypadnięcia człowieka za burtę:

MOB (Man Over Board) lub COB (COB – Capitan Over Board).

Jeśli człowiek wypadł za burtę bez kamizelki ratunkowej, wyrzucić jak najwięcej sprzętu pływającego, na przykład:  kamizelki ratunkowe, koło ratunkowe, odbijacze, materace, ponton. Pomoże to nie tylko człowiekowi za burtą (MOB), ale na pewno OZNACZY to miejsce w przypadku utraty widzenia człowieka za burtą (MOB).

Jeśli załoga jest sprawna do żeglowania i pogoda na to pozwala stosować klasyczny manewr podejścia na żaglach do człowieka za burtą. Nigdy nie tracić go z oczu.

Jeśli załoga nie jest w stanie lub pogoda nie pozwala na klasyczne podejście, należy natychmiast zmienić kurs do wiatru i nie oddalać się od miejsca wypadku.

Wcześniej należy przeszkolić całą załogę na sytuację zmiany pogody. Przećwiczyć manewrowanie jachtem, refowanie żagli, opuszczenie i uruchomienie silnika. Żeby każda osoba na pokładzie wiedziała, że nigdy nie można tracić z oczu człowieka za burtą.

Natychmiast wezwij pomoc przez radio  i upewnij się, że sygnał o niebezpieczeństwie został usłyszany.

Zawsze noś kamizelkę ratunkową, szczególnie podczas pracy na dziobie lub pływaku.

Jak najczęściej ćwicz manewr człowiek za burtą i przypominaj gdzie znajdują się kamizelki ratunkowe.

Przećwicz z załogą alarm „człowiek za burtą” bez ostrzeżenia, np. rzuć kamizelkę ratunkową za burtę i poproś załogę o wyciągnięcie jej.

Nigdy nie kupuj NIEBIESKICH urządzeń pływających, takich jak poduszka czy kamizelka ratunkowa. Są one niewidoczne na błękitnej wodzie.

Zawsze ubieraj coś pływającego: pas samopompujący, kurtkę z neoprenu lub „Crocks”. Mniej pod ręką pływającą poduszkę (certyfikowaną).

Zapisać się na kursy żeglarskie i przejść praktyczny egzamin „człowieka za burtą”.

(Niestety w Kanadzie nie ma takiego wymogu i większość kursów jest teoretyczna.)

Ostatnie uwagi wg Jerzego Kostańskiego.

Wkrótce po tym wydarzeniu zachorowałem na półpasiec, który był i jest wynikiem osłabienia układu odpornościowego.

Dok4aa

W domu przetestowałem wyporność moich “Crocsów” firmy „Martes”, które kupiłem w Polsce i okazało się, że każdy z nich ma pływalność po około 1,5 litra. To jest  3-litry, które uratowały mi życie.

„Martesy” zostały oprawione na pamiątkę, a znajomi zamówili je dla siebie jako “lucky Crocs” .

Opracowałem też naklejkę o wymiarach 10x15cm w języku angielskim, do umieszczenia w kokpicie, aby pomóc załodze w sytuacji MOB.

Dok5aa

 

 

 

 

 

 

 

Jerzy Kostański                                                                                                                      ___________________________________________________

F O T O

IMG-20201129-WA0000 IMG-20201129-WA0002 IMG-20201129-WA0001 858228_538728819491863_1281893337_o 20170827_200958 b IMG-20201129-WA0003

                                                                                                                                                   Foto Autora                                              ___________________________________________________________________________________________________Jerzy Kostański – ur. 1956 r, absolwent Politechniki Wrocławskiej (Budownictwo Lądowe, 1980). Od 1981r. na emigracji, w Vancouver (Kanada) od 1985r. Absolwent geotechniki  na Uniwersytecie w Manitoba 1984r. Projektant  i budowniczy jachtów wielokadłubowych: Quadacat 28, jachty motorowe Motorcat 29,  jachty żaglowe TNT 34. Żeglował na Bałtyku, Morzu Śródziemnym, Morze Andamańskim, Pacyfiku. Jerzy ma patenty w USA i EU związane z systemem składania wielokadłubowców i patent na kotwicę, którą nazwał „Harpoon”.