Ż E G L A R S T W O W C Z A S A C H Z A R A Z Y
25 kwiecień 2020
Jak niemal na całym świecie także tu, w Kalifornii i w całych Stanach, jest panika, mówiąc po prostu i skrótowo. W budownictwie, a także w szeroko pojętych służbach miejskich wszyscy pracują w zasadzie normalnie.
W moim przekonaniu, tak jak to wszystko widzę dookoła, coś tu jest nie tak, bo szpitale prawie puste, działają normalnie, nie ma tłoków. Wydaje mi się, że ci ,,najbiedniejsi” czyli wszyscy ważniacy są w czołówce paniki i lepiej z nimi na te tematy nie dyskutować. Reszta prostego narodu podporządkowuje się, bo musi, ale zaczynają się protesty, bo jak do tej pory nic się nie dzieje, a ludzie chcą mieć normalne życie.
Z ważnych ograniczeń to od początku wprowadzono limitowany czas otwarcia małych biznesów i usług. Jakie będą skutki – zobaczymy.
Młodzież szczególnie – i to nie najstarsze pokolenie – nadal, w małych grupach urządzają sobie party, oczywiście bez masek, bo trunków nie da się pić w masce. Oficjalnie, przez władze stanu jest zalecane obowiązkowe noszenie masek zasłaniających usta, nos, ale to jest przestrzegane tylko w bliskich kontaktach, w sklepach, itd.
W zasadzie nie ma wyraźnego zakazu używania sprzętu wodnego. Możesz wypłynąć na wodę i wrócić do swojej przystani. Problem zaczyna się gdyby popłynąć do innego portu, nie swojego w którym trzyma się jacht. Praktycznie nie można tak żeglować, bo wpłynięcie do obcego portu, przystani wiąże się z obowiązkiem poddania się kilkudniowej (ok. dwa tygodnie) kwarantannie, czyli ścisłej izolacji, a to już jest bardzo uciążliwe i nie do zaakceptowania dla wielu. Jak będzie dalej trudno ocenić, sytuacja jest dynamiczna, zmienna.
7 maj 2020
Jak pisałem, nadal wokół jest więcej paniki niż ludzi umierających. Oczywiście wszyscy chcą być politycznie poprawni. Szczególnie kluby a także różne instytucje stanowe, rządowe MUSZĄ postępować zgodnie z ogólną polityką i wprowadzanymi zarządzeniami w tym zakresie.
W sprawach żeglarskich i wodniackich nie ma wyraźnych i zdecydowanych ograniczeń. Jeśli ktoś ma ochotę to nikt nie ma nic przeciwko, żeby używał swój jacht, ale odważnych do tej pory było niewielu. Ale jak pisałem sytuacja jest dynamiczna, zmienia się i coraz więcej osób korzysta ze swoich jednostek wodnych, porusza się na nich po przyległych akwenach. Na szczęście nie są prześladowani, ścigani ani przez Policję, ani przez kluby. Owszem, są w klubach, na przystaniach informacje, ogłoszenia o zarazie, o postępowaniu w celu ograniczenia jej rozprzestrzeniania. Ale te wszystkie ogłoszenia mają za zadanie przede wszystkim zwolnienie zarządów i administracji klubów od odpowiedzialności cywilnej w przypadku ewentualnych procesów o odszkodowania.
W ostatnią niedzielę razem z żoną i znajomymi pływaliśmy na oceanie w strefie przybrzeżnej i było w zasięgu wzroku około dwudziestu jachtów, zupełna swoboda! Dużo ludzie pływało przy brzegu na deskach i jetski. W sumie było jakby normalnie, na wodzie nie czuło się jakiś ograniczeń, ale w klubach, na przystaniach trzeba chodzić w maskach na twarzy.
Tak to wygląda dzień codzienny żeglarzy, jak na razie, bo co będzie to czas pokaże.
Andrzej Pęcherzewski