Czasami życie rzuca nam kłody pod nogi, a i my, być może zapatrzeni w gwiazdy, niezbyt twardo stąpający po Ziemi, porywamy się na zamiary wydawałoby się ponad siły. Ale czy można odrzucić marzenia, wyzwania, które sobie stawiamy? Nawet jeśli szansa powodzenia jest niewielka, to potrzeba realizacji opanowuje całą strukturę psychiczną człowieka, zaprząta myśl, nie daje spokoju duchowi. Pcha nieodparcie; pcha ku przeznaczeniu, nie wiedzieć czemu stojącemu właśnie na naszej drodze.
Całkowita utrata jachtu na Pacyfiku to bolesne doświadczenie, które większość żeglarzy skutecznie odciągnęło by od kolejnych śmiałych pomysłów a na dalsze lata przykuło do wygodnego fotela i ciepłych kapci. Większość, ale nie wszystkich. Kolejny jacht, kolejne duże wyzwanie – rejon arktyczny: Przejście Północno-Zachodnie. I tym razem również bez sukcesu – odwrót na tarczy. Ale wygodny fotel i ciepłe kapcie w domowym zaciszu – jeszcze nie teraz. Więc zew przygody jest silniejszy…. (zs) ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po zimowaniu w Aasiaat na Grenlandii, do Szczecina przypłynąłem 28.07.2023 roku. Od razu zacząłem organizować remont silnika i szukać pracy. I jedno i drugie udało mi się zrealizować. Na wiosnę 2024 roku „Regina R II” z kapitanem Grzegorzem, była gotowa do drugiej próby przepłynięcia NWP!
23.06.2024 roku oddałem cumy z gościnnej przystani Gryf Nieruchomości na Łasztowni i wypłynąłem do Trzebieży, gdzie zaplanowałem wyslipować jacht na sprawdzenie części podwodnej. Chociaż nic nie wskazywało na jakieś niespodzianki po zimowaniu w wodzie, to jednak wolałem sprawdzić. Po wyciągnięciu na żurawiu „Reginy R II” potwierdziły się przypuszczenia: jest O.K. Jedynie trzeba było domalować antyfoulingiem w niektórych miejscach. Po dniu pracy „Regina R II” została zwodowana i zaczął się klar morski, tankowanie wody i paliwa. Potem pożegnalny grill z koleżeństwem i 27.06.2024 roku oddałem cumy z gościnnej Trzebieży, biorąc kurs na Arktykę – na NWP.
Przez pierwsze dni rejsu jest po żeglarsku: jest nocna burza z piorunami na Bałtyku, a na drugi dzień upał z nieba i interwencja dozorcy farmy wiatrowej (płynąłem za blisko wiatraków). Tradycyjnie 7oB w dziób przy próbie wyjścia na Skagerrak. Z powody taakiego wiatru schowałem się w duńskim porcie Sæby, a po przyjściu korzystniejszego wiatru popłynąłem dalej. Nie trwało to długo, bo już przy Kristiansand nastąpiła powtórka z rozrywki. Mając na uwadze co mnie dalej czeka, schowałem się w porcie. Po dwóch dniach wiatr siadł i zmienił kierunek, a ja popłynąłem dalej. Tak było do dnia 9.07.2024 roku. O godzinie 0230 am silnik staje, jest noc, nie wiem co się dzieje. Rano wszystko się wyjaśnia, wpłynąłem w porzucone sieci rybackie. Po kilkugodzinnych nieudanych próbach uwolnienia się z sieci, nadaję sygnał „PAN, PAN” i wystrzeliwuję czerwone rakiety. Zapisuję pozycję w dzienniku L=003o 39′ , Fi=59o 26′ . Około godz. 0200 pm przypływa dalekomorski rybak i podaje mi hol, kurs na Haugesund. Nie zważając na moją prośbę holuje mnie z V=8,5 kn, z moim całym zaburtowym inwentarzem. Cały jacht skrzypi, trzeszczy, hol się prawie urywa, a on ciągle 8,5 kn. O godz. 0830 pm rybak przekazuje hol motorówce Rescue, a ta zaczyna mnie holować 10,5 kn. No i stało się, co się stać musiało. „Regina R II” zaczyna brać wodę. O godz.1130 pm cumują mnie w porcie Haugesund przy kei kapitanatu portu. Po wylaniu wody idę spać w koję.
Rano 10.07.2024 roku wydzwaniam po telefonach, które dostałem od załogi Rescue, ale echo. Zaczynam myśleć jak się uwolnić z sieci, jednocześnie kontrolując i wylewając zbierającą się wodę w jachcie. Tak przebiega cały dzień.
11.07.2024 roku zaczynam działać sam. Schodzę pod wodę i kawałek po kawałku tnę sieci. O 0600 pm jestem po robocie i co za traf, na to wszystko przyjeżdża oficer portu. Po kurtuazyjnym przywitaniu przechodzi do rzeczy. „Kiedy odpływasz? Jeżeli chcesz naprawić jacht, to niedaleko stąd jest mała stocznia, tam naprawisz.” Obejdzie się, odpowiadam i przekazuję mu „najserdeczniejsze życzenia” z dedykacją dla rybaka, który tak postąpił. Na drugi dzień przyjeżdża pickupem, zabiera wycięte sieci i tyle się widzieliśmy.
Dotąd nie wspomniałem o Polakach, którzy przez cały czas mojego pobytu w Haugesund odwiedzali mnie. Pracują tutaj przy budowie Power Banku dla morskich farm wiatrowych. Zawsze takie odwiedziny są przyjemne i można się dużo dowiedzieć.
Przez dwa dni obserwuję w jakim tempie zbiera się woda, co jaki czas muszę ją wylewać. Wyszło mi, że co cztery godziny muszę wylać pięć wiader wody. W takie sytuacji podejmuję decyzję o powrocie do Polski i tutaj na miejscu remontować „Reginę R II”.
13.07.2024 roku oddaję cumy i biorę kurs na Trzebież.
Grzegorz Węgrzyn.
________________________________________________________________________________________________________Grzegorz Węgrzyn – ur. 1952r. w Zwierzyńcu n/Wieprzem; żeglarstwo morskie uprawia od 1976 r. w szczecińskich klubach: HOM, LOK, Stal Stocznia; w 1983 i 1984r w załodze s/y „Karfi” pod kpt. Zbigniewem Rogowskim (Mistrzostwa Polski); żeglował na Bałtyku, Morzu Północnym, Adriatyku, Morzu Czarnym; brał udział w wyprawie „Islandia 2009” na s/y „Stary”(kpt. M. Krzeptowski), w wyprawie J. Kurbiela na Grenlandię (2010) i na Svalbard (z kpt. K. Różańskim) w 2011r; w czerwcu 2015r. na jachcie „Regina R” wypłynął w rejs, z pierwotnym zamiarem samotnego, non-stop opłynięcia Ziemi, z którego to zamiaru żeglarz wycofał się na Atlantyku, a rejs przerwany został 15.04.2017r. na Pacyfiku z powodu awarii steru i utraty jachtu.