Rejs jachtem Śmiały na Wyspy Kanaryjskie: 10.05. – 18.07.1973
Jak zrodził się pomysł – nie pamiętam. Przedtem było kilka rejsów m.in. na Wyspy Kanaryjskie, które nie zrealizowały planu, np. Polonia
W tym samym roku 1973 równolegle planowany rejs na Jurandzie też nie dotarł do Wysp Kanaryjskich. Spotkaliśmy go w Plymouth. Podobny rejs klubowy na Gryficie w 1976 roku dotarł do celu.
Całą wiosnę 1973 roku pracowaliśmy przy remoncie jachtu: przygotowanie go do sezonu (bez kapitana i bosmana). Zrobiono m.in. nowe kosze: dziób, rufa, założono agregat prądotwórczy benzynowy, położono nowy senteks (?) na pokład (zaprawa betonowa pomalowana chlorokauczukiem), remont i malowanie wnętrza (na zewnątrz – burty i dno?). Jacht stał na przystani w Golęcinie.
Remont i sprawy papierkowe nieco się przeciągnęły – jak zwykle. Pracowałem w tym czasie w VII L.O. Dostałem urlop na dwa miesiące: maj i czerwiec. Były to najdłuższe moje wakacje – łącznie cztery miesiące.
W Kanale Kilońskim dostaliśmy od polskich rybaków zamrożoną „kostkę” – 30 kg ryby. Przez cały czas rejsu przez Kanał smażyliśmy te rybki.
Po Kanale – pierwszy port to angielskie Plymouth. Na jacht przyszedł Polonus z Polonii Angielskiej. Potem gościliśmy jego rodzinę na jachcie i byliśmy zaproszeni do jego domu.
Następny port to Las Palmas na Gran Canaria. Staliśmy tam kilka dni – krótko przy nabrzeżu (kilka godzin) a potem na kotwicowisku. Wizyta konsula, wycieczka autokarowa, spacery. Kolacja załogi w restauracji. Następny port Arrecife na wyspie Lanzarote. Krótki postój. Z Piotrem jeździliśmy 2,5h samochodem po wyspie. – zaproszeni przez kierowcę – gratis.
W drodze do domu – przy wietrze ok. 5-6o B w nocy przy zmianie wachty o 2400 pękł maszt po tym jak puściły zaciski aluminiowe uszu przy dwóch wantach kolumnowych LB. Maszt pękł – „rozczapierzył się” pod pokładem. Całe szczęście, że równocześnie ze „strzałem” want puścił fał grota. Żagiel spadł i nie obciążał uszkodzonego masztu.
W Casablance prowizorycznie naprawiono maszt, wzmocniono wanty. Zgłoszono awarię do ubezpieczyciela. Do końca rejsu płynęliśmy na zmniejszonym ożaglowaniu – co oczywiście odbijało się na szybkości.
Jedzenie było wyśmienite. Każdego dnia o godz. 1700 był „fajfoklok” – kawa , herbata, „petitberry” (połowa opakowania) z dżemem. Ostatnie dni rejsu wyżywienie nieco się pogorszyło – rejs wydłużył się o ponad tydzień.
Przykładowy jadłospis w dn. 2 VI:
Śniadanie; zupa mleczna z ryżem, jajecznica na boczku, herbata, chleb, dżem.
Obiad: zupa jagodowa z makaronem, ziemniaki, sztuka mięsa z sosem, groszek z marchewką, budyń z sokiem.
Przez część Zatoki Biskajskiej holował nas żaglowiec El Pirata – Anglik z Wyspy Guernsey. Zawinęliśmy do portu St. Peter Port na Wyspie Guernsey. Kapitan z El Pirata mówił (spotkaliśmy go w mieście), że była wiadomość w miejscowej gazecie o naszym rejsie.
W sobotę siódmego lipca zacumowaliśmy w Cherbourgu przy nabrzeżu przy którym już stał Queen Elizabeth II. Rewelacja. Z portu w morze wychodziliśmy ok. 2300.
Kanał Kiloński przechodziliśmy w sobotę 14 VII. W śluzie Brunsbüttel cumował polski statek od którego dostaliśmy 40 l ropy.
Zakończenie rejsu: 18.07.1973 na przystani na Golęcinie (Szczecin).
Wachty (nie pamiętam, czy I, II, czy III)
- Hanka Demczuk, Piotr Hodyński, Krzysztof Onyszkiewicz (bosman)
- Marita Gerlach, Kasia Łączyńska, Tadeusz Dyrla
- Michał Jósewicz, Danka Dzikowska, Andrzej Głowacki.
Awarie:
– agregat prądotwórczy – brak ładowania akumulatorów, brak świateł; działała (na szczęście) bateria rozruchowa i silnik
– pęknięcie masztu, zerwanie want
– pęknięcie ściągacza sztagu – „latający” sztag podziurawił kliwra (15 dziur)
– porwana genua na salingu
– awaria pompy kingstonu
itd.
Michał Jósewicz
____________________________________
F O T O:
Od lewej: Piotr Hodyński, kpt. Zbigniew Boliński, Krzysztof Onyszkiewicz, Andrzej Głowacki.
____________________________________________________________________________
Casablanka – arabskie klimaty
Foto: Piotr Hodyński, Michał Jósewicz