Selma Expeditions: Polując na growlery

Wyprawa „SELMA – ANTARKTYDA – WYTRWAŁOŚĆ” jachtu Selma Expeditions i jego załogi osiągnęła już 6. etap i zmierza ku końcowi. Główny cel – dotarcie do Morza Rossa i Antarktydy został zrealizowany z nawiązką. Załoga dotarła do Zatoki Wielorybów, Wyspy Rossa, wspięła się na szczyt wulkanu Erebus.
To czego już dokonał 11. osobowy zespól zasługuje na największe uznanie i gratulacje. Godny podziwu jest sposób i styl w jakim to osiągnęli. Każdy najdrobniejszy szczegół wyprawy był precyzyjnie przygotowany. Przed wyprawą rozważane były, i przewidziane zostały, wszelkie możliwe niebezpieczeństwa i trudności; przygotowano środki i sposoby na ich pokonanie; między innymi, w ramach przygotowań, część załogi trenowała wspinaczkę wysokogórską w ekstremalnych warunkach w Alpach. Z relacji pokładowych, też świetnie przekazywanych, wynika, że atmosfera wśród załogi jest znakomita.
Wszystko to przypomina, że wzorcową postacią dla zespołu i dla organizatorów wyprawy był Sir Ernest Shackleton i jego działania, szczególnie wyprawa transantarktyczna na barkentynie Endurance –  zaczęta przed 100 laty w roku 1914.
Wyrażam pełny podziw dla tego co już „Selma” dokonała !

                                                                                                                         Wojciech Jacobson

______________________________________________________________________________________________________

RELACJA Z JACHTU

07.03.2015

Żeglujemy już po wolnym oceanie, raczej szczęśliwi. Satelitarne mapy lodowe pokazują, że Morze Rossa już zamarzło. Ale bez nas :-).
Płyniemy teraz wzdłuż Antarktydy i Półwyspu Antarktycznego, aż do Cieśniny Drake’a. To dla nas najkrótsza trasa do Argentyny. W sumie opłyniemy 1/3 wybrzeży Antarktydy. Planowaliśmy jeszcze gdzieś po drodze się zatrzymać, ale niestety goni nas czas i plany rejsu. Czasu mamy na styk a nawet trochę za mało. Dlatego nie skręcimy w głąb Morza Bellingshausena, zresztą cieśnina przy Wyspie Charcota jest, według map, cała w lodzie i przez to niedostępna.
Ale przepłyniemy koło wyspy Piotra I.
Obecnie jesteśmy w przedsionku Morza Amundsena. Płyniemy nadal dzień i noc, ale siadł wiatr i jest prawie bezwietrznie. Nie możemy czekać. Odpalamy silnik. Walczymy o czas, ale nie tylko. Okazało się, że nasze zapasy wody gwałtownie stopniały. Woda w zbiornikach jachtu po prostu zamarzła. Pozostało nam jeszcze około 100 litrów „rossówki” (wody wytopionej z lodowca na Wyspie Rossa). Dla 11. facetów to zapas na góra 5 dni… Odsolarka zwana także – solarką, daje wodę mocno słonawą. Nie pracuje sprawnie w tych temperaturach – jest za zimno. Woda, którą uzyskujemy nie nadaje się ani do picia ani na zaparzenie herbaty. Na siłę nadaje się do gotowania. Mamy co prawda całkiem spory – żelazny zapas wody w butelkach 0,6 l. Ale taki stan nie wywołuje entuzjazmu załogi.
Kapitan zarządził ograniczenia – na razie – „do 4 herbat dziennie” – Załoga się natychmiast podporządkowała – ale także wykazała „inicjatywę własną”. Ktoś zaproponował: – „Growlery!” – Do tej pory staraliśmy się omijać z daleka te niebezpieczne dla jachtu – wielkie bryły lodu, ale w tej sytuacji role się odwróciły. Zapadła decyzja: Zapolujemy na nie. Sternicy zaczęli wyszukiwać na horyzoncie ofiar. Koło jednej z gór lodowych znaleźliśmy odpowiednią bryłę. Spora sztuka. Fał przygotowany, na nim pętla zaciskowa, dwie osoby z bosakami i jedna z naszym lasso. Zarzucamy kilka razy, potem bosakami naciągamy we właściwe miejsca na bryle lodu. Korba, kabestan, lina w górę, a na końcu wisi kilkaset zamrożonych herbat. Ostrożnie na pokład, młotki załatwiają resztę. Spora radość. W końcu naszą ofiarą pada coś, co do tej pory jedynie nam zagrażało. Teraz fachowym okiem oceniamy następne, potencjalne ofiary. Bez trudu, nauczeni doświadczeniem dopadamy następne dwa growlery. Zdobyliśmy zapas wody na kolejne kilkanaście dni. Staliśmy się – łowcami, pogromcami growlerów. Wiemy już jak i jeśli trzeba – wszystkie możemy przerobić na herbatę! Decyzją kapitana – dalsze łowy zostały zawieszone, po prostu nie mamy więcej pojemników na wodę.
Żelazna porcja wróciła na swoje miejsce. Wodna prohibicja trwała na Selmie, od chwili ogłoszenia, 40 minut! Nowa woda otrzymała nazwę „amundsenówka”. Rozpoczynamy degustację i dyskusję – która lepsza: „rossówka” czy „amundsenówka”… Po południu piękny widok na horyzoncie. Jesteśmy otoczeni kilkunastoma wielkimi górami lodowymi. Nasz rezerwuar pitnej wody płynie z nami. Do tego przepięknie uzupełnia nam krajobraz.
Z Selmy – łowcy growlerów – pozdrawiają:
Piotr, Jacek, Wifi, Damian, Leon, Artur, Tomek, Duszan, Kris, Krzysiek i Luby.
____________________________________________________________________________________________________
J.J. Cieliszak
Koordynator, Media – Wyprawa: SELMA – ANTARKTYDA – WYTRWAŁOŚĆ

__________________________________________________

FOTO

1. Selma i growlery. Selma i growlery. Fot. M. Gawron

2. Growler. Growler. Fot. M. Gawron

3. Akcja growler. Akcja growler. Fot. L. Rychlik

4. Akcja growler. Akcja growler. Fot. L. Rychlik

5. Fot. P. Lubaczewski

6. Trasa wyprawy Selma Expedition 2014-2015. Trasa wyprawy Selma Expedition 2014-2015.

Źródło: Selma Expeditions.com.