Jeszcze o Mongolii Ludomira Mączki

 

Uczestnictwo Ludomira Mączki w Polskiej Ekspedycji Geologicznej w Mongolii zaznaczyło się również wejściami typowo górskimi, w nieznane szerzej i nieeksploatowane wspinaczkowo tereny.

Tak, o tych pionierskich wyprawach górskich Mączki pisał po latach jego kolega, jeszcze z lat studenckich, uczestnik ekspedycji, Andrzej Grocholski: „… Pokonywali pieszo grzbiety i doliny górskie, każdą noc spędzali w innym miejscu. Wozili ze sobą namioty, ale nie zawsze mogli z nich korzystać. Rok później, jedna z grup kartograficznych, natknęła się wysoko w górach na ślad obozowiska – kilka puszek po konserwach. W jednej z nich kartka z napisem: „ O, jak tu kurewsko zimno! Ludomir Mączka, Zygmunt Grzechnik”…
I dalej wspomina Andrzej Grocholski wysokogórskie eksploracje Ludka w Mongolii:
” … Ostatnim akordem mongolskiej przygody Ludomira było jego przejście, w październiku 1963r. z własnej inicjatywy, „dla sportu”, w poprzek grzbietu górskiego Dżargałantu (Za galant chaichan) na przedpolu Ałtaju Mongolskiego. Dzikość tego grzbietu urzekła Ludka. Droga prowadziła z Manchan w kotlinie Dzergen Cagan do oazy Czandamań po wschodniej stronie Dżargałantu poprzez dolinę Ara chaszjatu goł i najwyższy, bezimienny szczyt 3796 m npm…. Trasa przejścia nie była długa – w linii prostej około 20 km, ale wymagająca pokonania różnicy wzniesień rzędu 2500m, przejścia przez skalne gardziele i zbocza. Ludek w towarzystwie mongolskiego współpracownika – Zank hu (Syn Słonia) przebył tę trasę w ciągu krótkiego dnia październikowego. Przejście kończyli w zadymce śnieżnej. Janusz Kuchciński, który przyjechał po nich następnego dnia, szukał ich dość długo, zanim w dwu podłużnych, śnieżnych pagórkach rozpoznał śpiących pod krzakami Zank hu i Ludojada….”
Wysokogórskie eksploracje dziewiczych mongolskich szczytów zostały również odnotowane w literaturze alpinistycznej, m.in w miesięczniku „Góry i Alpinizm” w nr 6(89)2001, w artykule Andrzeja Skupińskiego, uczestnika tamtej i późniejszych wypraw w góry Mongolii.

 GiA 001GiAskr

W grudniu 2003r. w wywiadzie-rzece, udzielonym wraz z Wojciechem Jacobsonem „Zeszytom Żeglarskim”, Ludomir Mączka tak oto przedstawiał mongolską przygodę, traktując ją jako przerwę w żeglarskim życiu, ale za to bardzo znaczącą:
„…A później była przerwa: dwa sezony w Mongolii. Wtajemniczenie w geologię, Mongolię, to chyba najciekawsza przygoda lądowa, kiedy nie było GPS, nie było i innych takich głupot, mapy też były marne, trzeba je było poprawiać. Jakieś takie półmilionówki ruskie, nie wiem kiedy robione, chyba po ciemku. Sprzętem badawczym był kompas, młotek a na plecak karabin, co mi bardzo odpowiadało. Czułem się rzeczywiście geologiem. A prócz tego, sama przyjemność: na tym terenie ja byłem pierwszym, jedynym geologiem. Gdzieś tam 100 km w jedną stronę lub 200 km w drugą, odległości liczyło się w dniach jazdy konnej, jacyś geolodzy znani, wielcy XIX wieku pracowali i na środku ja…”

                                                                                                                                                      (zs)